Betonowa pustynia parkingów pod stadionem. Na niej biel miasteczka namiotowego Cyrku. Z kilkoma warszawskimi dziennikarzami czekamy na nasze przewodniczki. Podskakuję z ciekawości (oczywiście wewnętrznie-na zewnątrz zimna stal).

Do pierwszego spektaklu „KOOZA” pozostało kilka dni, na placu pracuje jeszcze trochę ciężkiego sprzętu, robotnicy krzątają się, niemniej nie widać nerwowości, pośpiechu. Może to wrześniowy upał, a może zwyczajnie profesjonalizm i rutyna.

Przyszły nasze „opiekunki”.
Laura Silverman (Cirque du Soleil) i Katarzyna Kowalska (Music Marketing )


Zaczynamy wędrówkę po tym małym, jak się okazało w dużej mierze samowystarczalnym miasteczku. Z własną pralnią, kuchnią etc.
Niemniej „mobilność”, wieczna wędrówka cyrku wymusza kilka ograniczeń, mniejsze „zakłady rzemieślnicze” ( większość rekwizytów, kostiumów powstaje na miejscu) nie mają własnych przestrzeni, funkcjonują razem z siłownią, salą treningową, magazynkiem i .. „salonem” tzn. wygospodarowano mały dywan odgrodzony kanapami od reszty namiotu – kącik na kawę i TV


W namiotach cyrkowych nie ma wolnych, nie wykorzystanych przestrzeni. Rekwizyty, kostiumy dosłownie wiszą wszędzie, pod sufitem, na ścianach. Gdzie nie spojrzeć, wzrok napotyka pudełka, szafki, skrzynie.. i jedyne wolne od nich miejsce – maty treningowe. No i ARENA..ale o tym to już obrazki lepiej opowiedzą.


Organizatorzy spotkania dali nam możliwość podziwiania podczas treningu:
Hand to hand, Contortion oraz linoskoczków.










A dziś CDN…