0

Bożyszcze PRL-u

Świerczewski fragment okładki
Świerczewski – fragment okładki
fot. Roman Soroczyński

Z czego wynikała cześć oddawana Karolowi Świerczewskiemu? Książkę analizującą ten fenomen prezentuje Roman Soroczyński.

Wydawnictwo Prószyński i S-ka opublikowało książkę pod tytułem Świerczewski. Śmierć i kult bożyszcza komunizmu. Jej autor, Krzysztof Potaczała, zastanawia się nad fenomenem dotyczącym generała Karola Świerczewskiego. Publikacja została określona jako reportaż. Ktoś zapyta: Jak to reportaż? Przecież Świerczewski nie żyje już od trzech ćwierci wieku!

Otóż to! Krzysztof Potaczała rozpoczyna opowieść od demontażu pomnika Karola Świerczewskiego w Jabłonkach, co nastąpiło w 2018 roku. Za chwilę jednak wraca do 28 marca 1947 roku, czyli do dnia śmierci generała. Kolejny przeskok – to pogrzeb i kolejno następujące po sobie rocznice jego śmierci. Autor wraca również do dzieciństwa, młodości i następnych lat życia Karola Świerczewskiego. Odkrywa różnorodne kulisy dotyczące „Waltera” – alkoholika, kobieciarza, nieobliczalnego dowódcy i agenta sowieckiego wywiadu, a wreszcie bożyszcza komunizmu. Przyznam, że Krzysztof Potaczała zmusił mnie do sprawdzenia kilku kwestii. Jedną z nich było stwierdzenie, że [na przełomie 1915 i 1916 r. – przyp. RS] Karol Świerczewski pracował w garażach Ziemsojuz. Do tej pory sądziłem, że słowo „sojuz” [rosyjskie – „związek”] pojawiło się po rewolucji październikowej. Otóż, nie! Ów skrót oznaczał istniejący już wtedy Wszechrosyjski Związek Pomocy Chorym i Rannym Żołnierzom. Jak się okazuje, nie tylko pewien pan z Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie całe życie uczy się!

Przez ponad 60 lat do niewielkiej miejscowości Jabłonki w Bieszczadach rokrocznie „pielgrzymowały” tysiące Polaków. Pojedynczo i grupowo oddawali hołd poległemu właśnie tutaj generałowi Karolowi Świerczewskiemu, postaci wykreowanej przez ludową władzę nie tylko na narodowego bohatera, ale wręcz komunistycznego świętego. Świerczewski stał się bożyszczem PRL-u. Jego imię nadawano ulicom, zakładom przemysłowym i ponad stu szkołom; znalazło się ono na sztandarach wojskowych i harcerskich, a jego podobizna ozdobiła znaczki pocztowe i zielony pięćdziesięciozłotowy banknot.

Świerczewski... okładka
Świerczewski... – okładka
fot. Roman Soroczyński

Przed pomnikiem w Jabłonkach składano przysięgi na wierność ojczyźnie, osądzano zmyślonych wrogów, śpiewano patriotyczne pieśni, ale też handlowano pokątnie złotą biżuterią i pito wódkę zakąszaną kiełbasą z rożna. W 1977 roku, w obchodach trzydziestolecia śmierci „Waltera”, uczestniczyło – jak podały media – blisko 15 tysięcy osób. A zaledwie na dwa lata przed upadkiem PRL-u ku czci generała zbudowano u podnóża gór gigantyczne muzeum, przez co zabrakło pieniędzy na nową szkołę w Baligrodzie.

Dlaczego nieprzebrane rzesze biły pokłony pomnikowi generała, choć pewna część wiedziała o jego zbrodniach?

Na takie pytanie próbuje odpowiedzieć Krzysztof Potaczała – mieszkający w Ustrzykach Dolnych dziennikarz i reporter. Publikuje on w prasie regionalnej i ogólnopolskiej. Do tej pory wydał: KSU – rejestracja buntu, Bieszczady w PRL-u (trzy tomy), To nie jest miejsce do życia, Stalinowskie wysiedlenia znad Bugu i z Bieszczadów oraz Zostały tylko kamienie. Akcja Wisła, wygnanie i powroty.

Jak widać, autor jest znawcą różnych zagadnień związanych z Bieszczadami. Na przykład we wspomnianej wyżej publikacji KSU – rejestracja buntu w intrygujący opisał działalność punk rockowego zespołu, który w 1977 roku powstał w Ustrzykach Dolnych i do tej pory ma swoich fanów nie tylko w Bieszczadach.

KSU. Rejestracja buntu okładka
KSU. Rejestracja buntu – okładka
fot. Grzegorz Soroczyński

Dlatego rozumiem, że inne kwestie są dla niego sprawą drugorzędną. Jednak, jako instruktor ZHP (notabene jeden z uczestników operacji „Bieszczady 40”), chciałbym zwrócić uwagę na upraszczanie struktury harcerskiej: jakby nie patrzeć, chorągiew jest odpowiednikiem województwa, a nie „jakiejś wsi lub miasta”. Nie pamiętam też, abyśmy na obozach harcerskich – nie tylko tych bieszczadzkich – śpiewali „Międzynarodówkę”. W stosunku do niektórych jednostek harcerskich autor posługuje się mianem „hufiec walterowców”. Domyślam się, że nazywał tak hufce ZHP, których patronem był Karol Świerczewski. Warto bowiem przypomnieć, że najsłynniejszy Hufiec Walterowski, który w drugiej połowie lat pięćdziesiątych skupiał „walterowców” (w wielu przypadkach późniejszych opozycjonistów z czasów PRL), 15 grudnia 1961 roku został rozwiązany przez Komendanta Chorągwi Warszawskiej ZHP. Mam wrażenie, że w stosunku do przedstawicieli innych organizacji autor wykazuje znacznie większą wyrozumiałość. No cóż, historia w dużej mierze bazuje na uproszczeniach i interpretacjach. Sam Krzysztof Potaczała przytacza opowieść jednego ze swoich rozmówców:

– Kiedyś w autobusie usłyszałem rozmowę dwóch nastolatków: „Ten nasz generał nie bardzo się zachował. Przecież zamiast bić się na otwartej przestrzeni, mógł się ukryć za pomnikiem”… Oni wcale nie byli pijani, po prostu nie znali tej historii i sądzili, że monument stał tu już wcześniej, zanim zabito Świerczewskiego.

W ten oto sposób wracamy do samego pomnika. W końcowej części książki autor opisuje spory wokół miejsc upamiętniających generała Świerczewskiego, w tym te, które dotyczą pomnika w Jabłonkach. Był on demontowany przez cztery dni lutego 2018 roku. Jedynym śladem śmierci generała Karola Świerczewskiego został głaz, który kiedyś położono w miejscu zgonu „Waltera”:

Jest tak wrośnięty w ziemię, że nikt nie zamierza go usuwać.

  • Krzysztof Potaczała, Świerczewski. Śmierć i kult bożyszcza komunizmu.
  • Redaktor prowadzący: Adrian Markowski
  • Redakcja: Renata Bubrowiecka
  • Korekta: Marta Stochmiałek i Bożena Hulewicz
  • Projekt okładki: Magda Palej
  • Zdjęcie na okładce: Darek Delmanowicz/ PAP
  • Łamanie: Jacek Kucharski
  • Wydawca: Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2021
  • ISBN 978-83-8234-171-3
22 czerwca 2021 17:53
[fbcomments]