Godzina 16:25 na pętlę Targówek wjeżdża autobus linii 517 o numerze bocznym 2235. Za kierownicą przegubowego Mercedesa siedzi pani Agnieszka. Od roku pracuje, jako kierowca autobusu miejskiego i jak twierdzi za kierownicą czuje się jak „ryba w wodzie”.
Nadzór Ruchu:
Co skłoniło panią do podjęcia pracy w komunikacji miejskiej i w którym roku zaczęła się pani przygoda w zawodzie kierowcy autobusowego?
Agnieszka Mikołajska
„Wielki przypadek”, gdyż nigdy w życiu nie pomyślałam o tym, że mogłabym jeździć autobusem w komunikacji miejskiej. Praca w komunikacji miejskiej zaczęła się w 2013 roku. Pomimo, że moje wykształcenie zawodowe nie wiąże się z zawodem kierowcy, to okazało się, że mogę zacząć robić to, co lubię…
Kończąc studia magisterskie na wydziale Cybernetyki, kierunek Zarządzanie o specjalności Zarządzanie Zasobami Ludzkimi w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie myślałam, że spokojnie podejmę pracę w swoim zawodzie. Realia pokazały, co innego.
Musiałam poszukać innego zawodu. Mając w tym okresie prawo jazdy kat. A, B, C, D, E postanowiłam, że trzeba to jakoś wykorzystać. Zrobiłam uprawnienia na instruktora nauki jazdy kat. A, B, C i zaczęłam szkolić przyszłych kierowców.
Już, jako 18-latka byłam związana z kierownicą swojego własnego samochodu, czułam się „ jak ryba w wodzie”.
Pewnego dnia usłyszałam od kolegi, ze potrzebują kierowców autobusu miejskiego w MZA Warszawa. Przyszło mi na myśl, iż mogę spróbować w końcu, lubię jeździć to dlaczego nie?
I tak to się zaczęło. Praca za „kółkiem” w MZA i na razie trwa.
W jakiej zajezdni rozpoczęła pani swoją pracę i jakie były jej początki?
Pracę zaczęłam w zajezdni R-2 „Kleszczowa”, a początki nie należały do trudnych. Klimat wśród kierowców, dyspozytorów, mechaników czy pracowników biurowych był dla mnie na tyle przyjazny, że szybko odnalazłam się jako kierowca.
Pamiętam jak dziś swój pierwszy dzień pracy, to była jazda z patronem, który przyuczał mnie do samodzielnej pracy. Podszedł do mnie przywitaliśmy się, coś zażartował, tłum kierowców bardzo głośno dyskutował, czułam jak każdy chce podejść do mnie przywitać się i zapoznać.
Poszliśmy do wozu, zrobiliśmy wspólnie poranne OC autobusu i przez szlaban zajezdni wyjechaliśmy na linię 148.
Opowiadał mi bardzo dużo na temat tej pracy, jak należy obsługiwać przystanki, jak pomóc przy wsiadaniu i wysiadaniu z autobusu niepełnosprawnym pasażerom, a jednocześnie obserwując sterownik, aby punktualnie podjechać do kolejnego przystanku.
Kolejny dzień z patronem to z kolei druga zmiana. Usiadłam za kierownicą 18 metrowego Mercedesa, obsługiwaliśmy linię 190. Po zjeździe do zajezdni miałam okazję zatankować autobus, przejechać przez kanał OC. Potem przejazd przez myjnię i parkowanie wozu w wyznaczonym miejscu.
Tak wyglądały moje początki. Dzisiaj mam przydzielonego swojego Solbusa o numerze bocznym 2038 i bardzo koleżeńskiego zmiennika, na którym mogę zawsze polegać.
Stolica to dość ciężkie miejsce, gdzie ruch uliczny jest dość skondensowany, często dochodzi do zdarzeń drogowych. Pani, mimo że prowadzi pojazd wielkogabarytowy ta „sztuka” nie przytrafiła się ani razu…
Dla mnie nie jest sztuką prowadzić pojazd wielkogabarytowy, ale sztuką jest odpowiedzialność za pasażerów, których trzeba przewieźć bezpiecznie z punktu A do punktu B.
Nie miałam w tym czasie poważnych kolizji drogowych, zaś pojawiały się „dziwne” zdarzenia drogowe: zajeżdżanie przez auta osobowe przystanku autobusowego lub rowerzystów, którzy potrafią w ostatniej chwili zjechać z chodnika prosto pod autobus.
Dobiegających pasażerów, którzy nie oczekują na przystanku tylko próbują zatrzymać autobus poza przystankiem. Jednak znam bardzo dobrze regulamin przewozu i go przestrzegam.
Z jednej strony zwartość i koncentracja na drodze, z drugiej zaś pasażerowie, którzy nie zawsze są „łaskawi” dla kierowców. Jak zapanować nad oboma tymi newralgicznymi czynnikami jednocześnie?
Wiem, że na „pokładzie” przewożę bardzo wymagających pasażerów, ale u mnie nigdy na drodze nie brakuje koncentracji. Pomimo różnych słów, które potrafią do mnie docierać od pasażerów moja uwaga w ruchu ulicznym jest nieustanna.
Oczywiście zdarzają się i tacy, którym pewnie coś się nie podoba, ale staram się kulturalnie odpowiadać, ewentualnie wyjaśnić to, co jest niezrozumiałe. Praca ta nie należy do najłatwiejszych, a jest pracą jedną z najbardziej odpowiedzialnych.
Czy pani marzenia, licząc te magiczne, dziecięce były niejako związane z zawodem kierowcy autobusu?
Nigdy nie myślałam o tym zawodzie, bo zawsze wydawało mi się, że jest to bardzo odpowiedzialna praca. Częściej myślałam o kierowcy autobusu turystycznego lub kierowcy TIR-a.
Wykonuję tę pracę na tyle sumienie na ile mogę, zdając sobie sprawę z jej odpowiedzialności. Pracując w MZA ponad rok widzę przywiązanie i świetną współpracę z kolegami oraz koleżankami, z której nie myślę tak szybko zrezygnować.
Poza tym praca kierowcy autobusu miejskiego, może być dla mnie niezwykłym doświadczeniem, jako zawodowego kierowcy. Mogę powiedzieć tyle, że mam pewne marzenie związane z MZA, ale nie mogę marzeń wypowiadać publicznie, bo nigdy się nie spełnią.
Rozmawiali:
Piotr Piwowarski, Janusz Bubel.