O niezwykłym żołnierzu, który dzięki swej dzielności uniknął śmierci w Katyniu opowiada Piotr Banasiak z TMH.
Felieton pod wspólną nazwą: Stolica historii. Przedstawiają członkowie Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie, które są już od ponad półtora roku emitowane w każdą sobotę, w nieco skróconej wersji, w Radiu Kolor.
Podcast Radia Kolor jest pod tekstem.
Z cyklu:
Stolica historii. Przedstawiają członkowie
Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.
Odcinek LXXV:
Peregrynacje generała Wołkowickiego
Opowiada Piotr Banasiak
Jerzy Wołkowicki urodził się w 1883 roku, w majątku Proszew niedaleko Węgrowa. Książki sprawiły, że od dzieciństwa marzył o morskich wyprawach. Po ukończeniu gimnazjum w Grodnie zdał egzamin do elitarnej rosyjskiej uczelni – Korpusu Kadetów Marynarki Wojennej w Petersburgu. Ledwie ukończył studia i rozpoczął służbę – w stopniu oficerskim na pancerniku „Imperator Mikołaj I” – wybuchła wojna.
9 lutego 1904 r. flota japońska zaatakowała rosyjską bazę morską na dalekim wschodzie – Port Artur. Na pomoc oblężonej twierdzy popłynęła Flota Bałtycka. Na skutek zamknięcia przez Brytyjczyków Kanału Sueskiego cześć rosyjskich okrętów zmuszona była opłynąć Afrykę. Od areny walki dzielił ich dystans blisko trzydziestu tysięcy kilometrów, co równało się siedmiu miesiącom nieustającego rejsu.
W imperium rosyjskim ogłoszono mobilizację.
Według szacunkowych danych kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Królestwa Polskiego przewiezionych zostało na front do Mandżurii. Wielu z nich zginęło. Ci, którzy przeżyli, stali się dobrze wyszkolonymi i zahartowanymi żołnierzami. Z grupy tej wyłoniło się blisko osiemdziesięciu generałów pełniących służbę w II Rzeczpospolitej.
W bitwie morskiej pod Cuszimą Wołkowicki wykazał się lwią odwagą.
Gdy starcie z Japończykami było już przegrane nasz rodak miał powiedzieć słowa, które zapisały się w historiografii rosyjskiej wojskowości:
Walczyć do końca,
a potem wysadzić okręt w powietrze i dopiero wtedy się ratować.
Wojna zakończyła się klęską Rosji.
W ramach wymiany jelców Wołkowicki powrócił z Japonii do Petersburga jako bohater. Na jego piersi spoczęły ordery, a Aleksiej Siłycz Nowikow-Priboj wprowadził go do literatury na kartkach książki „Cuszima”.
W czasie I Wojny Światowej Wołkowickiemu powierzono specjalną misję transportu sprzętu wojskowego Dunajem do Serbii, minowanie rzeki i niszczenie statków wroga. I tym razem dosłużył się wysokich odznaczeń.
Po wybuchy rewolty bolszewickiej powrócił do ojczyzny.
Brał udział w wojnie Polsko-Radzieckiej, stawiając opór sowietom na linii Grodno-Lida. Wkrótce został mianowany generałem brygady.
Brał udział w kampanii wrześniowej.
Gdy dostał się do radzieckiej niewoli szczęśliwie uniknął śmierci w Katyniu. A tam przecież strzałem w potylice zamordowano tysiące polskich żołnierzy. Przesłuchujący go enkawudzista zapytał, czy jest krewnym słynnego kapitana Jurija Wołkowickiego. Wtedy nasz bohater miał odpowiedzieć:
Kłaniam się we własnej osobie.
O aresztowaniu tak ważnej generalskiej persony poinformowany został Stalin. O dziwo sowiecki dyktator docenił jego zasługi dla carskiej Rosji. Wołkowickiemu nie spadł włos z głowy i opuścił ZSRR z armią Andersa.
Głos generała Jerzego Wołkowickiego.
Opowiada o niewoli w Japonii.
(udostępniony ze zbiorów audio rodziny płk Józefa Zwierki)
Po wojnie zdecydował się zamieszkać w Walii.
Zmarł 7 stycznia 1983 r. na dwa tygodnie przed setnymi urodzinami.
Pamięć i wspomnienia o Wolkowickim zawdzięczamy dużej mierze Stanisławowi Catowi Mackiewiczowi. Według jego relacji generał przyjaźnił się Ilią Aleksiejewiczem Szatrowem absolwentem konserwatorium warszawskiego, uczestnikiem wojny rosyjsko-japońskiej i autorem światowego przeboju „Na wzgórzach Mandżurii”.
Utwór „Na wzgórzach Mandżurii”, muz. Ilia Szatrow
Był to ulubiony utwór Wołkowickiego, który przywoływał w jego pamięci dziesiątki tysięcy Polaków podległych na Dalekim Wschodzie.
Piotr Banasiak
Studiował na Uniwersytecie Warszawskim i Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu.
Kustosz w Muzeum Sportu i Turystyki.
Przewodniczący Stowarzyszenia Miłośników Twórczości Brunona Jasieńskiego.
Zapalony turysta, cyklista i biegacz długodystansowy.
Od roku członek Sekcji Historii Sportu i Turystyki Towarzystwa Miłośników Historii.
Podcast Radia Kolor
4:10 min.
Zobacz też inne odcinki cyklu:
- Lista odcinków: [LINK]