To przedstawienie zapowiadane było już podczas konferencji prasowej, która odbyła się 4 grudnia ubiegłego roku w Teatrze Żydowskim. Gołda Tencer, wówczas pełniąca obowiązki dyrektora, dziś pełnoprawna już dyrektor naczelna i artystyczna Teatru Żydowskiego mówiła o zamiarze wystawienia „scenicznego słuchowiska”, opowiadającego o trzecim pokoleniu po Holokauście, o wyrwie pokoleniowej, która utrudnia odnalezienie swej tożsamości.
W sobotę, 28 marca 2015, w mieszczącym się w budynku teatru klubie „Mamełe” (pełniącym funkcję jednej z małych scen Teatru Żydowskiego; druga znajduje się na pierwszym piętrze) przedstawienie „Rodziny, których nie ma, czyli Anonimowi Żydzi Polscy” doczekało się premiery.
Struktura tego spektaklu może wydać się nieco szokująca. Oto bowiem widzowie, w chwili rozpoczęcia przedstawienia dowiadują się, że właśnie znaleźli się na zajęciach grupy terapeutycznej przeznaczonej dla Anonimowych Żydów.
W pierwszym momencie taki zamysł może powodować zaskoczenie, zdumienie i swoisty dyskomfort. Więc bycie Żydem, dodajmy: polskim Żydem, to coś jak alkoholizm, narkomania, nałogowe uprawianie hazardu albo seksu czy też nieradzenie sobie z agresją? To jakaś choroba, skaza charakteru, problem wymagający grupowej terapii? Z biegiem przedstawienia okazuje się, że może to i nie choroba i nie skaza, ale jednak coś, co naznacza całe życie, co każe mierzyć się z tym, że w wielu środowiskach jest się postrzeganym jako „ten dziwny/ta dziwna”.
Reżyser (i współautor scenariusza) Wojciech Klemm umiejętnie ukazuje świat stereotypów, z którymi zmagają się bohaterowie. Już nie tych pradawnych, w których „to Żydzi zamordowali naszego Pana Jezusa”, ale tych całkiem współczesnych, każących widzieć w Żydzie kogoś, kto ukrywa swoją przeszłość, ma dziadków-komunistów (wiadomo – Żydokomuna…) i nie marzy o niczym innym, jak tylko o tym, by zostać właścicielem jakiejś kamienicy.
Ta rzeczywistość jest dla bohaterów przedstawienia powodem zagubienia, kłopotów z tożsamością, a nierzadko także frustracji, lęku i strachu. Największym jednak powodem ich traum jest to, co zafundowało im starsze pokolenie – a więc dokonana niby w dobrej wierze próba wymazania, sfałszowania, zamazania ich żydowskiej tożsamości, by nie musieli mierzyć się z poczuciem bycia „innym”.
Tego, kim się jest nie da się jednak wymazać „gumką myszką”. Nie da się ukryć wszystkiego, całkowicie odciąć od przeszłości tak, by dziecko z czasem nie dowiedziało się lub nie domyśliło się, kim jest. A gdy już się dowie, nie da się zapobiec temu, by nie zadawało pytań o to, co było przyczyną ukrywania tak ważnej części swojej tożsamości…
Autorami scenariusza spektaklu są reżyser Wojciech Klemm oraz Michał Pabian.
Grają aktorzy Teatru Żydowskiego:
- Ewa Greś
- Ryszard Kluge
oraz gościnnie:
- Agnieszka Przepiórska,
- Dawid Rafalski
- Dominik Strycharski,
wykonujący ponadto graną na żywo muzykę. „Rodziny”… to przedstawienie mądre i ważne, godne polecenia każdemu, kto lubi przez chwilę chociaż spróbować skupić się na niełatwych niekiedy, ale koniecznych pytaniach.