Wczoraj w Sali Kongresowej odbyło się niesamowite widowisko z okazji 600-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską a Turcją. Goście mogli posłuchać koncertu w wykonaniu zespołu tureckiej muzyki sufickiej z Konyi oraz zobaczyć jak wygląda ceremonia Sema w której brali udział wirujący derwisze bractwa Mevlany.
Gościem honorowym wieczoru był ambasador Turcji Yusuf Ziya Özcan. Jego przemówienie było niejako wstępem do tego, co można było później zobaczyć na scenie. Skąd wziął się zakon mewlewitów? Dlaczego wyrażają związek z Bogiem specyficznym tańcem? Dlaczego mają na sobie takie stroje? Na te pytania można było uzyskać odpowiedź, co ułatwiło późniejszy odbiór widowiska.
Najważniejsze fakty w telegraficznym skrócie:
- Za założyciela bractwa mewlewitów uznaje się Dżalaluddina Rumiego – żyjącego w XIII wieku sufickiego mistyka i poetę, nazywanego przez swych uczniów Mevlaną, co tłumaczy się jako „Nasz Mistrz”. Wg legendy, gdy szedł kiedyś po mieście, usłyszał muzułmańskie wyznanie wiary „La ilaha illallah”- „Nie ma boga prócz Allaha”. Spontanicznie rozpostarł wtedy ramiona i zaczął wirować wokół własnej osi, by połączyć się z Bogiem.
- Ruch derwiszy obrazuje mikro i makrokosmos- wirują po to by zbliżyć się do Stwórcy, chcą naśladować ruchy ciał niebieskich. Poprzez wirowanie zatracają się w medytacji, wpadają niejako w trans i mogą być bliżej miłości Boga.
- Czarny płaszcz, który w trakcie ceremonii odrzucają, ma symbolizować płytę nagrobną, biała szata- całun pogrzebowy, a nakrycie głowy kamień nagrobny.
Na zakończenie przemówienia publiczność mogła usłyszeć wiersz Rumiego (tu w przekładzie Nurii Zacharewicz):
Przyjdź…
Przyjdź, przyjdź kimkolwiek jesteś
W tej karawanie nie zaznasz rozpaczy
W tej karawanie nie ma rozpaczy.
I jeśli nawet złamałeś swoje ślubowania
Być może dziesięć tysięcy razy.
Przyjdź, przyjdź, przyjdź raz jeszcze.
I ty zagubiony, kochający porzucania
Przyjdź, przyjdź raz jeszcze.
W tej karawanie nie zaznasz rozpaczy
W tej karawanie nie ma rozpaczy.
Po czym rozpoczęła się część właściwa wieczoru…
Ponieważ ceremonia Sema jest ceremonią religijną na początku widownia została napomniana, że podczas całego występu nie powinno się nagradzać występujących brawami.
Na scenę wyszło 13 muzyków oraz ich dyrygent. Pieśni były bardzo ekspresyjne, soliści bardzo emocjonalnie wykonywali swoje partie. Odnosiło się wrażenie, że muzycy aż się rwą do wychwalania Boga, a każde słowo, które wyśpiewują ma dla nich naprawdę dużą wartość. Jednak wszyscy czekali aż na scenę wyjdą derwisze. Zanim to się stało, nastąpiła improwizowana część zagrana na flecie zwanym ney – Allah najpierw stworzył ciało ludzkie pozbawione duszy i ożywił je dopiero swoim oddechem – gra na flecie ma symbolizować ten boski oddech.
I pojawili się…
Derwisze zaczęli pomału obchodzić scenę. Myślę, że nie tylko mnie, ale również pozostałą część publiczności od początku zastanawiał krąg usypany z białego proszku oraz kula czerwonego światła. Tajemnica się wyjaśniła – derwisze trzykrotnie obeszli właśnie owy okrąg (czynność ta jest nazywana Okrążeniem Syna), a czerwone siedlisko jest zwane postem i jest to miejsce w którym stoi najważniejsza osoba na scenie – szejch. Na scenie tancerze mają również wyznaczoną linię zwaną równikiem, która jest poprowadzona między drzwiami wejściowymi a czerwonym siedliskiem. Nie mogą oni stąpać po tej linii, gdyż jest ona uważana za świętość.
Kolejnym etapem było oddanie pokłonu duszy wobec duszy- ta część jest zwana Okrążeniem Sułtana Veleda – derwisze kłaniali się sobie, pomału okrążając ponownie scenę.
Wszystkie te czynności miały pomóc w osiągnięciu bliskości z Panem. Kiedy wszyscy derwisze już się „przywitali”, szejch stanął w miejscu zwanym postem, a derwisze zdjęli płaszcze – rozpoczęła się zasadnicza część obrzędu!
Zdejmując pelerynę, semazeni otworzyli się na drogę Prawdy oraz złożyli ręce tak by ich postawa przypominała arabską cyfrę jeden i pierwszą literę alfabetu. Każdy po kolei musiał podejść do szejcha, pocałować go w rękę i otrzymać zgodę na uczestnictwo w obrzędzie.
Sama sema składa się z 4 części, a nad wszystkimi czuwa „mistrz ceremonii”, który pilnuje porządku i sprawuje pieczę nad ruchami obrotowymi derwiszy. Podczas obracania muszą się 4 razy zatrzymać, by oddać pokłon, a każdy pokłon oznacza coś innego:
- Pokłon, człowiek uświadamia sobie fakt, że jest śmiertelnikiem i służebnikiem pańskim.
- Pokłon oddający zachwyt nad potęgą i wszechmocą Boga.
- Pokłon, który jest symbolem procesu, w którym uczucie zachwytu przeradza się w miłość.
- Pokłon będący przemianą w postawę śmiertelnika i pokornego sługę bożego, której uświadomienie sobie jest obowiązkiem każdego muzułmanina.
Naprawdę ciężko jest zrozumieć jak udało im się kręcić przez kilkanaście minut bez utraty równowagi ani złego samopoczucia. Ich opanowanie i umiejętność zapadnięcia w trans były naprawdę imponujące. Podczas pokłonów składali ręce z przodu, gdyż to pomagało im złapać równowagę. Podczas ostatniego, czwartego etapu szejch przyłączył się do wirujących mężczyzn, delikatnie obracając się dotarł na środek okręgu, a następnie wrócił do siedliska zwanego post. Wszystkie ruchy w tej ceremonii mają swoje znaczenie!
Ceremonia kończy się odczytaniem fragmentu Koranu oraz pozdrowieniem oddanym części centralnej miejsca obrzędu.
Całe widowisko sprawiało niesamowite wrażenie. Styczność z obcą, ale tak ciekawą kulturą łączącą muzykę, taniec i poezję rozbudzała wyobraźnię i chęć jej lepszego poznania. Człowiek po kilku minutach obserwowania tego co dzieje się na scenie, sam w pewien sposób doświadczał medytacji, a pozwalał na to autentyzm osób, które brały udział w ceremonii. Derwisze i muzycy zdawali się nie widzieć widowni- dla nich najważniejsze było to, by połączyć się z Bogiem poprzez taniec. Elementy zawarte w ceremonii miały działać na ciało, umysł i emocje. Każdego kto kiedykolwiek będzie miał możliwość wzięcia udziału w tego rodzaju widowisku, bardzo do tego zachęcam!