0

Nieprawdopodobna „Piku”

20 maja, w Kinie Luna, odbyła się polska premiera hinduskiego komediodramatu. Recenzja Michała Turyka.

„Piku” to komediodramat hinduski. Ponieważ kino hinduskie w Europie, a zwłaszcza w Polsce, jest prawie nieznane, podam listę nazwisk które prawdopodobnie nic wam nie powiedzą i będzie wam trudno je wymówić (jeśli chcecie się o nich dowiedzieć czegoś więcej, poszukajcie w sieci):

  • Reżyseria – Shoojit Sircar
  • Piku Banerjee (głowna bohaterka) – Deepika Padukone
  • Bhaskor Banerjee (ojciec Piku) – Amitabh Bachchan
  • Rana Chaudhary (właściciel firmy transportowej) – Irrfan Khan

Akcja filmu rozgrywa się we współczesnych Indiach w zamożnej rodzinie z wyższej kasty. Państwo Banerjee mieszkają w nowocześnie urządzonej willi w New Delhi, przypominają trochę amerykańską klasę średnią, co w warunkach Indii oznacza superbogactwo. W podróży po Indiach przeciętny backpacker tego typu ludzi raczej na swojej drodze nie spotyka. Zamożni państwo mają do dyspozycji sprzątaczkę i służącego.

Główna bohaterka Piku, to młoda i ambitna dziewczyna. Jak podkreśla Bhaskor, jej ojciec, chcąc wydać ją za mąż, Piku ma dobrą pracę (jest projektantką) i nie jest dziewicą, co oznacza że jest spełniona i niezależna. Piku ma paskudny charakter, dzieli pracę zawodową z opieką nad starym ojcem. Bhaskor, ojciec Piku, cierpi na zaparcia i inne problemy żołądkowe. Wątek stolca Bhaskora, dostojnego starca w tradycyjnym stroju hinduskim, jest leitmotivem całego filmu, który spina całość fabuły i posuwa akcję do przodu. Generalnie w każdej minucie filmu pojawia się „żart fekalny” wywołując salwy śmiechu na widowni. Piku nie prowadzi samochodu, więc korzysta z usług przedsiębiorstwa transportowego. Kierowcy nie lubią jej, ponieważ jest niemiła i źle wychowana. Kiedy Bhaskor po zapaści wywołanej przejedzeniem i alkoholem postanawia odwiedzić swoją rodzinną Kalkutę, rolę kierowcy musi spełnić Rana, właściciel firmy.

Piku, Bhaskor, Rana i służący wyruszają w podróż przez Indie. Kluczowym atrybutem, który zabiera ze sobą Bhaskor, jest „tron”, czyli krzesło z dziurą zastępujące sedes. Trzeba tutaj wspomnieć, że w Indiach występują dwa rodzaje toalet, western, czyli sedes i Indian, czyli dziura w ziemi (bez tej wiedzy nie zrozumiecie części żartów). Służący jak pies podróżuje w bagażniku, a kiedy Państwo na nocleg zatrzymują się w hotelu w Waranasi, śpi na dworze. Cieszące oko zdjęcia i przyjemna muzyka mieszają się z fekalnymi problemami Bhaskora.

Przyznam szczerze, że miałem mieszane uczucia w trakcie oglądania filmu. Przed pokazem zaserwowano nam tradycyjne hinduskie przekąski oraz masala czaj. Ukontentowany smakami zasiadłem w fotelu, oczekując Bollywoodzkiej groteski z tańcami i sztucznymi aktorami. Zgasły światła i po pierwszych minutach projekcji wpadłem w osłupienie. Narastająca lawina informacji o stolcu Bhaskora początkowo przygniotła mnie i zacząłem obawiać się żenującego poziomu znanego z niektórych komedii Hollywood, ale tu niespodzianka, poczucie zażenowania nie nadeszło. Rozejrzałem się wkoło, ciekawy jak reagują pozostali widzowie, i tu znów niespodzianka, wszyscy uśmiechają się lub wręcz wybuchają śmiechem. Jak to możliwe? Wyobraźcie sobie komedię romantyczną z Maćkiem Zakościelnym, w której jest singlem, architektem, mieszka w 120 metrowym apartamencie z widokiem na centrum Warszawy i opiekuje się 70- letnim ojcem, którego stolec jest podstawowym punktem fabuły.

Piku można by streścić słowami – piękna dziewczyna, zachód słońca nad Gangesem i stolec Taty.

Mimo tego, a może właśnie dlatego, zaczynamy odczuwać zażyłość z bohaterami, przecież nie rozmawia się przy obcych o takich sprawach. Rozmowy o stolcu stają się w końcu denerwujące, denerwuję się ja, denerwują się też bohaterowie na ekranie, no bo ile można o tym stolcu!?! Tutaj nadeszło olśnienie! Jaką wspaniałą kobietą jest Piku, nic dziwnego że wydaje się być zołzą, skoro wciąż przebywa w takim środowisku. Rana też to odkrywa, co za ulga. Spod maski zepsutej dziewczyny wychodzi wrażliwa i oddana rodzinie kobieta.

Pojawiają się napisy końcowe, a ja siedzę i zastanawiam się, czy naprawdę spędziłem ostatnie dwie godziny oglądając film o zaparciu siedemdziesięciolatka, w dodatku dobrze się bawiąc? Prawdziwie transcendentalne doznanie. Reżyser Shoojit Sircar, jak iluzjonista, przez cały film wodzi nas za nos, na zmianę ekscytuje muzyką, nasyceniem światła, bogatymi barwami, grą aktorów i sprowadzając na ziemię kupą Bhaskora. Pod warstwą przyziemnych problemów opowiada nam historię o prawdziwych i uniwersalnych wartościach.

W 2002 r. rząd Indii wprowadził hasło promujące turystykę w tym kraju Incredible India – nieprawdopodobne Indie, to hasło idealnie oddaje atmosferę tego wielkiego kraju i tego filmu.

21 maja 2015 16:09
[fbcomments]