0

Wołyń

Kino Atlantic
Wołyń – Wojciech Smarzowski
fot. Andrzej

W kinie Atlantic pierwszy warszawski pokaz filmu „Wołyń” oraz spotkanie z twórcami.

Film powstał na podstawie scenariusza napisanego przez reżysera Wojtka Smarzowskiego opartego na książce „Wołyń – historia pewnego filmu” o której opowiadał autor Robert Maciej.


Robert Maciej o książce „Wołyń – historia pewnego filmu”

Smarzowski podkreślał jak ważny i trudny był to film.


Smarzowski o filmie Wołyń

„Wołyń” to także trudny film pod względem aktorskim, szczególnie że główną bohaterką jest młoda dziewczyna, grana przez studentkę aktorstwa Michalinę Łabacz.


O aktorstwie w filmie „Wołyń”

Ponad 70 lat trzeba było czekać na pierwszy film o rzezi na Wołyniu. Już w pierwszym zdaniu pada stwierdzenie, że kresowiacy zostali bestialsko wymordowani przez Ukraińców, ale drugą zbrodnią było zapomnienie o tych tragicznych wydarzeniami. Smarzowski chciał jak najwierniej przedstawić wszystkie okoliczności, genezę zbrodni, ale postanowił ukazać to na tle codziennego życia mieszkańców. Jako postać wiodącą wybrał młodą kobietę, która pragnie miłości, macierzyństwa i spokojnego życia. Nawet na myśl jej nie przejdzie jak wielkie okrucieństwo tkwi w człowieku, i to takim z którym żyje się po sąsiedzku.

Ta codzienność jest przedstawiana w „Wołyniu” równolegle z próbą wyjaśnienia genezy powstania nienawiści w takiej skali. Nie do końca jest to próba udana, inna sprawa czy była w ogóle wykonalna. Smarzowski bardzo ostrożnie podchodzi do globalnego oceniania, wskazując raczej na przyczyny zła w przyzwoleniu na nienawiść, niż w utożsamianiu jej z konkretnym narodem. W „Wołyniu” nawet hitlerowcy mogą stanowić wybawienie w jednej z niezwykle symbolicznych scen.

Oglądając film Smarzowskiego nie możemy liczyć na litość. Okrucieństwa wojny ukazane są w bardzo realistycznej i skrajnie drastycznej formie. Niestety taka skala zdziczenia w mordowaniu nie pozwalała schować kamery w najdrastyczniejszych momentach.

Wołyń to film trudny nie tylko ze względu na tematykę, ale także sposób realizacji. Kręcony jest on z wykorzystaniem bardzo bliskich zbliżeń, co dodatkowo potęguje wprowadzenie widza w ukazywany świat. Dopóki jest to przedwojenne wesele, czy nawet pierwsze chwile wojny to można zaakceptować. Ale dochodzi do scen, w których trudno nie odwrócić głowy od ekranu.

Smarzowski stworzył film, ważny, ale trudny i kontrowersyjny. Podjął po tym wieloletnim milczeniu (które zostało określone przez ojca ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego drugim morderstwem dokonanym na Kresiowianach) próbę w jednym dziele zawarcia kilku elementów: ukazania życia codziennego zwykłej młodej osoby, dokonania genezy nienawiści, obiektywnego przedstawienia wielu racji, pokazania zmiennych losów wojennych, a w końcu ogromnego okrucieństwa i gehenny jednostki. Efektem jest wstrząsający odbiór widzów, którzy nie są w stanie wstać z foteli kinowych przed zniknięciem ostatniego napisu końcowego.

Jak do tej pory jedyną próba dotknięcia tematu rzezi była sztuka Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy „Swarka„, o której pisaliśmy TUTAJ. Zarówno ten spektakl, jak i film Smarzowskiego bardzo ostrożnie podchodzi do osądu tych wstrząsających wydarzeń, przedstawiając również narastającą niechęć dwóch grup narodowościowych, a także wskazując na wiele przekłamań i przemilczeń. Wydaje się, że takie podejście zostawia wciąż pole do jeszcze mocniejszego ukazania tych wydarzeń. Wcale nie jestem pewien, czy Smarzowskiemu udało się w sposób kompleksowy wyjaśnić genezę nienawiści. Nie wiem również, czy ten film będzie wystarczająco jasny dla tych wszystkich, którzy o tym ludobójstwie wiedzieli niewiele, albo nie wiedzieli wcale.

Film wchodzi do regularnej dystrybucji 7 października, więc każdy wizytą w kinie może sobie odpowiedzieć na te wątpliwości. Musi jednak być przygotowany na wstrząsające sceny.

Ocena 5/10

5 października 2016 23:11
[fbcomments]