Spadek Górnika Zabrze z Ekstraklasy nie wystarczył do uniknięcia wyjazdu Legii Warszawa na nowy stadion 14-krotnego Mistrza Polski.
Warszawiacy wylosowali Zabrzan w Pucharze Polski1 i na tydzień przed meczem o awans do Ligi Mistrzów Legia zmierzyła się z pierwszoligowcem. Wszystko rozpoczęło się po myśli wojskowych. Pod koniec pierwszej połowy Legia w odstępie kilku minut strzeliła dwie bramki. Prowadzenie po golach Kaspara Hamalainena i niezawodnego Nemanja Nikolica wydawała się rozstrzygać kwestię awansu. Szczególnie, że tuż przed przerwą bramkarz Legii Radosław Cierzniak obronił rzut karny.
W drugiej połowie jednak zabrzanie wznieśli się na wyżyny swoich piłkarskich umiejętności a Legia najwyraźniej była już myślami przy kolejnych meczach. Najpierw Bartosz Kopacz, a następnie Rafał Kurzawa, doprowadzili do niespodziewanego remisu. Dodatkowe pół godziny gry to dla grających w odstępach 3-4 dni warszawiaków nie tylko komplikacja w tym konkretnym meczu ale utrata sił na czekający ich maraton.
I faktycznie dogrywka to była droga przez mękę dla Legii.
Najpierw kontuzji doznał Michał Kucharczyk, potem z bólu zwijał się Jakub Rzeźniczak. A na koniec pierwszej odsłony dodatkowego czasu gry gospodarze dobili Legię bramką na 3:2. Bohaterem Zabrza zostaje Bartosz Kopacz.
Górnika Zabrze zagra w kolejnej rundzie z Wigrami Suwałki.
Pewnie kibice Legii są gotowi wybaczyć swoim piłkarzom zarówno ligowe remisy jak i porażkę na stadionie pierwszoligowca pod warunkiem awansu do Ligi Mistrzów.
Ale czy patrząc na postawę Mistrza Polski to marzenie się ziści?