O żydowskich klubach Warszawy opowiada Robert Trzaska z Towarzystwa Miłośników Historii.
Felieton pod wspólną nazwą: Stolica historii. Przedstawiają członkowie Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie, które są już od ponad półtora roku emitowane w każdą sobotę, w nieco skróconej wersji, w Radiu Kolor.
Podcast Radia Kolor jest pod tekstem.
Z cyklu:
Stolica historii. Przedstawiają członkowie
Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.
Odcinek LXX:
Makabi, Gwiazda i Jutrznia
Opowiada Robert Trzaska
Współcześnie niewiele osób ma świadomość, jaką rolę w popularyzowaniu kultury fizycznej w Warszawie okresu międzywojennego, odegrali żydowscy sportowcy. Odzyskanie przez Polskę nieodległości przyczyniło się do rozwoju klubów sportowych, ale to właśnie Warszawa stała się jednym z głównych miast, w których narodził się sport żydowski. Wskazywała na to statystyka. Przed wybuchem II wojny światowej w stolicy mieszkało prawie, milion dwieście tysięcy osób. blisko 833,4 tys. to byli Polacy (70,7 proc.), 333,7 tys. to Żydzi (28,3 proc.). Resztę stanowili Niemcy, Ukraińcy, Rosjanie i Białorusini (na podstawie podziału według języka ojczystego).
Dlatego przypomnimy dzisiaj kilka z nich. Najważniejszy to „Makabi”, założony już w 1915 roku. Zrzeszał blisko 2.000 członków, którzy mogli uprawiać sport w niemal 20 dyscyplinach! Wiodące to m.in. boks czy gimnastyka. Można było być członkiem takich sekcji jak np. turystyczno-narciarska, rytmiki czy fotograficznej. Klub w 1929 od władz miasta otrzymał trzyhektarowy plac na boisko w okolicach dzisiejszego Stadionu Narodowego od strony ulicy Zielenieckiej.
Najpopularniejsza była oczywiście piłka nożna, a najbardziej znanym piłkarzem był Józef Klotz. Pochodził z Krakowa i do 1925 roku grał w tamtejszej „Jutrzence”. Barwy klubu zmienił nie z powodu pieniędzy. Po prostu zakochał się w warszawiance, więc przeniósł się do stolicy i grał w warszawskim „Makabi”. To właśnie on, gdy grał jeszcze w Krakowie, zdobył pierwszą bramkę dla reprezentacji Polski, w zwycięskim meczu ze Szwecją w maju 1922 r.
W piłkę nożną w „Makabi” Warszawa grał też Michał Znicz. Talentu do futbolu jednak nie miał i szybko zrezygnował z kariery sportowej. Zasłynął za to jako znakomity aktor grający w wielkich filmowych hitach II RP.
Żydowskim rywalem dla „Makabi” była robotnicza „Gwiazda” i kiedy przyszło grać obu klubom przeciwko sobie, to pewniakiem trybuny stadionu były pełne. Na żydowskie derby Warszawy musiał przyjść niemal każdy mieszkaniec z Nalewek, który choć trochę interesował się sportem.
Przeważnie żydowskie derby o Puchar „Naszego Przeglądu” wygrywała „Gwiazda”. Czasem zdarzało się niespodzianki. Tak było w 1932 r. Najpierw o prawo do walki z „Makabi” i „Gwiazdą” rywalizowały cztery drużyny z klasy „B”: „Bar-Kochba”, ŻASS, „Samson” i „Hakoah”. Zwycięzcy tych spotkań mieli spotkać się w półfinale z dwoma drużynami grającymi w wyższej klasie rozgrywkowej. Trzydniowy turniej o prymat w Warszawie zakończył się zwycięstwem „Makabi” nad „Gwiazdą” 2:1 (1:1). Jak pisał przedstawiciel gazety „Nasz Przegląd” było to zasłużone zwycięstwo „Makabi”, która po raz pierwszy w okresie czterech lat zwyciężyła w tych zawodach. Spotkanie było prawdziwym ukoronowaniem turnieju. Obie drużyny wzniosły się tym razem na poziom co najmniej średniej klasy Polski. (…) Gra przenosiła się z błyskawiczną szybkością z jednego pola bramkowego na drugie. (…) W „Gwieździe” zawiedli boczni pomocnicy. Obronie można tez wiele zarzucić. W ataku akcje się nie kleiły Leirnerowi I stanowisko kierownika nie odpowiada. Najlepszym w tej linji był ruchliwy Freimann – można przeczytać w relacji ze spotkania.
Przedstawmy teraz strzelców goli w tym spotkaniu. Pierwszą bramkę zdobywa Schulsinger dla „Gwiazdy”. „Makabi” wyrównuje główką Erenberg. Decydującą bramkę dla biało-niebieskich zdobywa ostrym strzałem w ostatniej minucie spotkania Amsterdamer. Chwilę potem sędzia kończy spotkanie, a rozentuzjazmowany tłum, wynosi strzelca ostatniej bramki na rękach. Jak widać, radość kibiców po zwycięskim spotkaniu nie zmieniła się od lat.
Powróćmy jednak do robotniczej „Gwiazdy. Piłkarze klubu zwyciężyli w A klasie w latach 1932 i 1934 i wystąpili nawet w eliminacjach do rozgrywek I ligi. Warszawski zespól trafił w 1932 r. na drużyny: „Legii” Poznań (klub nie był w żaden sposób powiązana z warszawską „Legią”, gdyż tworzyli są poznańscy urzędnicy), Łódzkiego Towarzystwa Sportowo-Gimnastycznego Łódź (łódzkie stowarzyszenie sportowe mniejszości niemieckiej) i „Polonii” Bydgoszcz. W finale tych eliminacji „Gwiazda” zdobywa zaledwie 3 punkty (bramki 3-30).
Podobnie było dwa lata później, w 1934 r. Klub kolejny raz trafił na „Legię” Poznań i ŁTSG Łódź oraz na nieznany im „Gryf” Toruń. Oczekiwania warszawskich kibiców były wtedy duże. Na pierwszy mecz eliminacji z „Gryfem” przyszło 4.000 osób. Także w tych rozgrywkach warszawska „Gwiazda” zajęła także ostatnie, czwarte miejsce w grupie, z tym samym fatalnym bilansem bramkowym (3-30). Prezesem Gwiazdy w tych latach był Natan Tytelman, znany i ceniony w kręgach lewicy socjalistycznej.
Bokserską ikoną Gwiazdy był bokser wagi muszej Szapsel Rotholc, zwany przez publikę „Szapsiem”. Brązowy medalista Mistrzostw Europy w Budapeszcie w 1934 r. Stoczył ogółem 124 walki bokserskie i przegrał tylko 9. To jego postać była zapewne wzorem dla bohatera książki „Król” Szczepana Twardocha, sfilmowanej później przez jeden z płatnych kanałów telewizyjnych.
Wspomnimy o trzecim żydowskim klubie w Warszawie – „Jutrzni”. Pod koniec lat trzydziestych zrzeszała nawet 1500 członków. Za swój cel klub stawiał upowszechnianie sportu wśród żydowskich robotników. Według działaczy związku najważniejszy był udział w zawodach, a nie wynik. Jednym z nich był Michał Klepfisz, który miał talent do biegów średnich i został kierownikiem sekcji lekkoatletycznej. Mówiło się o nim nawet, że jest najszybszym biegaczem żydowskim w II RP. Prezesem klubu był idealista a zarazem obrotny kupiec Maurycy Orzech. To on zapewnił stabilizację finansową swojej Jutrzni.
Warszawska „Jutrznia” należała do ogólnopolskiego stowarzyszenia zrzeszającego kluby o tej samej nazwie. To właśnie Zarząd Centralny Stowarzyszenia Robotniczego Wychowania „Jutrznia” w Polsce zapisał się w historii sportu z prozaicznej przyczyny. Według działaczy tej organizacji, najważniejszy był udział w zawodach, a nie wynik. Dlatego wystąpili z inicjatywą, by w piłce nożnej liczyły się nie tylko gole, ale „ocena piękna kolektywnej gry”. Pomysł ten jednak nie uzyskał akceptacji PZPN.
W latach trzydziestych zasłynął też pływak Ilia Szrajbman należący do Żydowskiego Akademickiego Stowarzyszenia Sportowego. W 1936 r. wystąpił nawet, choć bez sukcesu na olimpiadzie w Berlinie.
Na koniec ciekawostka. Wielu kibiców np. oglądając w latach poprzednich spotkania derbowe w Krakowie między „Cracovią”, a „Wisłą” spotkało się ze stwierdzeniem „Święta wojna”. Pierwszy raz użyto go odnosząc się do spotkań między prawicowym, syjonistycznym „Makabi” Kraków a lewicową „Jutrzenką” Kraków.
Druga wojna światowa i dokonany przez Niemców Holokaust doprowadził do zagłady Żydów polskich, a co za tym idzie do zniszczenia sportu żydowskiego. Z wymienionych przeze mnie żydowskich sportowców przeżył tylko Szapso Rotholc. Reszta zginęła w getcie warszawskim. Dlatego warto przypominać ten zapomniany fragment warszawskiego sportu, zwłaszcza w kolejną kwietniową rocznice żydowskiego powstania 1943 roku w naszej okupowanej stolicy.
Robert Trzaska
Samorządowiec, społecznik oraz członek Sekcji Historii Sportu i Turystyki Towarzystwa Miłośników Historii.
Jego ulubionymi miastami są Budapeszt i Lwów.
Pasjonuje się historią II Rzeczypospolitej, ze szczególnym uwzględnieniem relacji polsko-węgierskich,
a także ówczesnej historii piłki nożnej, zwłaszcza w odniesieniu do Warszawy, w tym dziejów żydowskich klubów stolicy.
Podcast Radia Kolor
3:19 min.
Zobacz też inne odcinki cyklu:
- Lista odcinków: [LINK]