Zaproszenie na wystawę honorującą pół wieku Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego.
Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego zaprasza na otwarcie wystawy jubileuszowej.
Pół wieku Archiwum UW
Historia uniwersyteckiego Archiwum
i jego najciekawsze zbiory
Słowo wstępne wygłoszą:
- Krzysztof Pilecki, dyrektor Archiwum UW
- dr hab. Robert Gawkowski, kurator wystawy.
Autorem opracowania plastycznego jest: Mariusz Jasiński
Otwarcie odbędzie się
- 4 października 2022 roku (wtorek)
o godzinie 13:00
na dziedzińcu starego budynku
Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego
(Krakowskie Przedmieście 26/28).
Wystawa będzie czynna do 18 października 2022 roku.
Dr hab. Robert Gawkowski opisuje burzliwą historię powstania archiwum w artykule Sprawa rzeczywiście bardzo pilna w Piśmie UW nr 2/2022 [LINK]:
Sprawa rzeczywiście bardzo pilna
Do założenia Archiwum UW przymierzano się już w końcu lat 40. XX wieku. Coś jednak zawsze stawało na drodze realizacji tego zamierzenia. Apele w tej sprawie do władz uniwersyteckich przez lata pisali wybitni historycy i archiwiści. Kwestię instytucji służącej do przechowywania uczelnianych dokumentów rozstrzygnięto dopiero po kontroli NIK-u.
Po wojnie uczelnia formalnie rozpoczęła nowy rok akademicki już w grudniu 1945 roku. Przyjęto na studia około pięciu tysięcy studentów i kilkaset wykładowców. Trzeba też było odpowiadać na liczne prośby przedwojennych absolwentów o potwierdzenie ich lat studiów.
Jak można było to zrobić bez znalezienia odpowiednich dokumentów?
W tej sytuacji prowizorycznie utworzono Składnicę Akt Studenckich, przeznaczoną bardziej do pracy administracyjnej niż naukowej. Odpowiedzialnym za jej prowadzenie był prof. Tadeusz Manteuffel, co było jednym z licznych obowiązków zapracowanego naukowca.
SZAFY NA 50000 STUDENCKICH TECZEK
W Składnicy Akt Studenckich dorywczo wykonywano podstawowe prace archiwalne, polegające na brakowaniu (wydzielaniu akt) dokumentów, które nie miały żadnej wartości historycznej.
W 1953 roku meldował o tym sam rektor, prof. Stanisław Turski, odpowiadając na list Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego. Według rektora na makulaturę oddano 575 kilogramów zbędnych dokumentów. Przy tej okazji prof. Turski wyszczególniał, że UW trzyma w szafach około 50 tys. teczek studenckich z lat 1915–1939 i około 10 tys. teczek z lat wojny oraz z lat 1945–1946.
Ten zbiór zajmował już cały pokój, a odpowiedzialnym za dokumenty był dr Cezary Kunderewicz (już wkrótce docent, a od lat 70. prof. historii prawa). Kunderewicz w 1953 roku, chyba jako pierwszy, w odręcznej notatce do rektora wyartykułował potrzebę założenia Archiwum UW jako zakładu naukowego i konieczność stałego zatrudnienia archiwisty i magazyniera. Swoją propozycję powtórzył rok później. W liście do Jego Magnificencji sugerował nawet, że kierownikiem Archiwum UW powinien zostać ceniony znawca archiwistyki prof. Adam Stebelski.
„POROZRZUCANE FARTUCHY, POPRZEWRACANE TECZKI”
Minęło 10 lat.
Na UW wiele rzeczy się zmieniło na lepsze, ale Archiwum UW nadal nie istniało. Niezmienny na stanowisku był zaś rektor Turski, więc do niego znów pisano apele o powołanie Archiwum UW.
W 1964 roku w tej sprawie pisała Łucja Tatarkiewicz, która była sekretarzem UW, a wśród jej licznych obowiązków była opieka nad składnicą dokumentów Uniwersytetu, który był największą uczelnią w kraju.
Tymczasem zatrudniani od czasu do czasu na umowę-zlecenie archiwiści nie nadążali z kwalifikacją akt, czyli zostawianiem tego, co ma wartość historyczną, i przekazywaniem na makulaturę dokumentacji bezwartościowej. Pani Tatarkiewicz nie była w stanie wszystkiego kontrolować, więc prosiła o zatrudnienie na stałe archiwisty. Bez rezultatu. Półtora miesiąca później napisała ponownie i to w trybie alarmowym:
Łucja Tatarkiewicz pisała:
Poszłam do archiwum i znalazłam powyrzucane na podłogę teczki, porozrzucane fartuchy, poprzewracane teczki, w których przechowują dokumenty dotyczące pracy w archiwum, oraz teczki powyrzucane z półki na gromadkę za drzwiami.
Aby jej skarga zawierała też wniosek, zakończyła go tak:
W archiwum powinien być stały pracownik, który by nie dopuścił do takiego nieporządku.
Ten list pani sekretarz UW wsparł dyrektor administracyjny Henryk Gertner, dopisując pod listem:
Sprawa jest rzeczywiście bardzo pilna.
Minęły cztery kolejne lata i Łucja Tatarkiewicz (wciąż odpowiedzialna za składnicę akt studenckich) znów apelowała do rektora. Tym razem wskazywała także na konieczność konserwatorskich prac nad najstarszymi dokumentami. Pisała odważnie:
Jest mi wstyd, że największy Uniwersytet w Polsce nie posiada archiwisty i zbiory są zaniedbane. […] Podczas gdy inne uniwersytety posiadają nie tylko archiwa ze stale pracującym personelem, ale mają również Katedry Archiwistyki.
Wsparł ją dziekan Wydziału Historycznego prof. Stanisław Herbst, zwracając uwagę na naukowy aspekt przyszłego archiwum:
Zbiory akt UW stanowią wyjątkowo cenny zespół umożliwiający wszechstronne badanie dorobku nauki i kultury polskiej.
Jednak wszelkie apele o utworzenie Archiwum UW były bezowocne, bo uczelnia miała w tym czasie wiele innych problemów (np. lokalowe). Na nic wsparcie wielkich sław profesorskich: Tadeusza Manteuffla, Stanisława Herbsta, Cezarego Kunderewicza czy Adama Stebelskiego. Na nic ponawiane prośby i apele pani Tatarkiewicz i dyrektora administracyjnego. Archiwum nadal istniało tylko w planach.
Z CZYSTEJ MIŁOŚCI DO UNIWERSYTETU
Już kilka tygodni po zamieszkach marcowych 1968 roku Najwyższa Izba Kontroli przebadała działalność administracyjną UW. Kontrolerów zdziwiło, że Uniwersytet nie ma swojego archiwum, a zbiorami dokumentów zajmuje się „ubocznie” tylko jedna osoba, właściwie robiąc to społecznie „z czystej miłości do Uniwersytetu”. We wnioskach pokontrolnych Najwyższa Izba Kontroli zaleciła utworzenie archiwum ze specjalistą tam zatrudnionym.
Początkowo na UW nie bardzo przejęto się krytycznymi wnioskami.
Być może sądzono, że kontrola była podyktowana napiętą sytuacją polityczną, więc o powstanie uczelnianego archiwum nikt się nie będzie upominać. Tym bardziej, że na początku 1969 roku zmieniła się na uczelni władza, a nowym rektorem został 44-letni, dobrze umocowany w administracji państwowej Zygmunt Rybicki.
Jednakże na początku 1971 roku NIK przypomniał Uniwersytetowi o swej kontroli sprzed trzech lat i o wnioskach, jakie z tego płynęły. Rektor Rybicki musiał dać satysfakcjonującą kontrolerów odpowiedź albo liczyć się z karami. Znał się na administracji i zarządzaniu, więc wiedział, co mu się opłacało, a co nie.
Zaczął energicznie działać i już w marcu 1971 roku ściągnął z Archiwum m.st. Warszawy archiwistkę Jadwigę Szymańską-Pętalę. Nowo zatrudnioną wysłał na wizytację archiwów uczelnianych w Krakowie i w Toruniu oraz zapowiedział uruchomienie AUW w styczniu 1972 roku. Do NIK napisał uspokajający list, komunikując w charakterystycznym dla siebie urzędowo-partyjnym stylu:
Zygmunt Rybicki:
W roku bieżącym zostały wdrożone w życie podjęte uprzednio decyzje o konieczności zorganizowania i uporządkowania całokształtu spraw archiwalnych uczelni.
Rektor, jeśli nie liczyć półrocznego opóźnienia, słowa dotrzymał.
I tak 12 czerwca 1972 roku powstała nowa ogólnouczelniana jednostka organizacyjna o nazwie Archiwum UW. Dwa miesiące później otrzymała swój statut, zaopiniowany przez prof. Aleksandra Gieysztora. Archiwum UW zatrudniało wówczas trzy osoby, ze wspomnianą już kierowniczką Jadwigą Szymańską-Pętalą. Zasoby archiwalne wynosiły wtedy niespełna 3 tys. metrów bieżących.
Magazyny były dalekie od ideałów; stare spróchniałe półki uginały się pod ciężarem akt, a stan biegnącej obok mocno zardzewiałej rury z wodą nie dawał żadnej gwarancji, że nie pęknie. Magazyny znajdowały się w suterenie gmachu Wydziału Polonistyki oraz w podobnym piwnicznym lokalu przy ul. Karowej 11. Było biednie, ale najważniejsze, że po latach starań Archiwum UW wreszcie zaistniało.
ARCHIWUM UW DZIŚ
Dekada po dekadzie Archiwum UW powiększało swe zasoby i unowocześniało magazyny. Dziś działa w dwóch siedzibach (na kampusie głównym w skrzydle Pałacu Tyszkiewiczów-Potockich i na Służewcu przy ul. Smyczkowej 14). 10 archiwistów UW ma pod opieką 9 tys. metrów bieżących akt, pochodzących z różnych okresów istnienia naszej uczelni.
W zasobie Archiwum są dokumenty sprzed 200 lat, z początku istnienia UW.
Jest niewielki zbiór z końca XIX wieku i niemal komplet dokumentów studenckich z lat 1915–1939. Prawie w całości przechowywana jest dokumentacja historyczna z powojennych czasów. W Archiwum UW znajdują się także teczki studenckie uniwersyteckich noblistów (Olgi Tokarczuk, Czesława Miłosza, Józefa Rotblata i Leonida Hurwicza). Niestety brakuje oryginalnej teczki Menachema Begina. Akta izraelskiego premiera znajdowały się w zbiorach UW do 1984 roku. Wtedy na wniosek MSW Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego i Nauki wypożyczyło jego teczkę. Pod koniec lat 90. z wnioskiem o udostępnienie akt byłego premiera zwrócił się do Archiwum UW ambasador Izraela, ale teczki już w zbiorach uczelni nie było. Po pewnym czasie teczka Begina została odnaleziona w archiwum Urzędu Ochrony Państwa. Nie informując o tym Uniwersytetu, zadecydowano o przekazaniu dokumentacji do nowo utworzonego w Jerozolimie Centrum Pamięci M. Begina, gdzie znajduje się do dziś.
Na pocieszenie kilka lat temu Archiwum UW otrzymało z Izraela kopię tych dokumentów. Obecnie dzięki skomputeryzowaniu niemal całego zasobu, co jest ewenementem w Polsce, Archiwum UW udostępnia swoje zbiory naukowcom z całego świata. Żaden z badaczy dziejów UW nie może pomijać przechowywanych w nim źródeł.
Więcej o losach Archiwum UW i najciekawszych artefaktach opowie wystawa, która eksponowana będzie w drugiej połowie września tego roku przed Starym BUW-em na kampusie głównym UW.
Dr hab. Robert Gawkowski
Znawca dziejów Uniwersytetu Warszawskiego i historyk sportu.
Prezes Towarzystwa Miłośników Historii.