0

Warszawiacy na lodzie

Tor łyżwiarski w Dolinie Szwajcarskiej i transparent ''Witajcie bracia Słowianie!''. Fot. NN (źr. NAC)
Tor łyżwiarski w Dolinie Szwajcarskiej – i transparent ''Witajcie bracia Słowianie!''
fot. NN (źr. NAC)

Mamy zimową porę roku, więc Hanka Warszawianka opowiada o sportach i miejscach, które niegdyś sławiły Warszawę.

Kolejny felieton pod wspólną nazwą: Stolica historii. Przedstawiają członkowie Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie, które są emitowane w każdą sobotę o 15:15, w nieco skróconej wersji, w Radiu Kolor.

Podcast Radia Kolor jest pod tekstem.

Z cyklu:

Stolica historii. Przedstawiają członkowie
Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.

Odcinek XV:

Warszawiacy na lodzie.

Opowiada Hanna Dzielińska
czyli Hanka Warszawianka

Dzień dobry, przy mikrofonie Hanka Warszawianka (czyli Hanna Dzielińska).
Jak co tydzień nadajemy z Mokotowa – to tu mieści się studio Radia Kolor.
Mokotów to też dzielnica, na terenie której znajdziemy ulicę, której nazwa ma coś wspólnego z obecną porą roku – mowa o ulicy Łyżwiarskiej. Na przedwojennym planie Warszawy w okolicy można znaleźć też inne nazwy związane ze sportami zimowymi: Saneczkową, Narciarską i Hokejową. Czy to oznacza, że miejscy planiści chcieli zachęcić do osiedlania się na Mokotowie tych, dla których zimowa aktywność jest ważna? Tego nie wiemy. Do naszych czasów zachowała się jedynie ulica Łyżwiarska i faktem jest, że najważniejsze miejskie lodowisko jest właśnie na Mokotowie. Tor Łyżwiarski Stegny to miejsce, które od ponad czterdziestu lat przyciąga fanów tej dyscypliny sportu. To też sąsiad innej – przez dekady: flagowej – sportowej infrastruktury Mokotowa czyli skoczni narciarskiej. Nie była to oczywiście pierwsza tego typu konstrukcja w Warszawie. Amatorzy skoków narciarskich od 1925 mogli próbować swoich sił na Agrykoli, a dokładniej – mniej więcej pomiędzy Zamkiem Ujazdowskim a (dzisiejszą) Trasą Łazienkowską.

Widok na teren skoczni Agrykola w 1956 r. Widać skoczka w locie (fotografia z Tygodnika Stolica nr 11). Fot. Zbyszko Siemaszko (źr. NAC)
Widok na teren skoczni Agrykola w 1956 r. – Widać skoczka w locie (fotografia z Tygodnika Stolica nr 11 w roku 1956).
fot. Zbyszko Siemaszko (źr. NAC)

Jaki rozmach, takie osiągi – chciałoby się powiedzieć.
Rekordzista na tej skoczni osiągnął odległość… 25 metrów.
Po wojnie była też skocznia w lesie bielańskim. I w jednym i w drugim miejscu coś dla siebie mogli też znaleźć wielbiciele sanek – dzięki istnieniu wysokiej skarpy, dobre warunki dla saneczkarzy ma właściwie całe miasto (pod warunkiem, rzecz jasna, że spadnie śnieg).

Skocznia Agrykola w 1956 r. Chłopiec zjeżdżający spod skoczni na łopacie zeskoku (fotografia z Tygodnika Stolica nr 11). Fot. Zbyszko Siemaszko (źr. NAC)
Skocznia Agrykola w 1956 r. – Chłopiec zjeżdżający spod skoczni na łopacie (fotografia z Tygodnika Stolica nr 11).
fot. Zbyszko Siemaszko (źr. NAC)

Wróćmy do skoczni przy ulicy Czerniowieckiej.
Zaczęła działać w 1959 roku i po paru latach doczekała się niezwykle nowoczesnego poszycia wykonanego z igelitu. Takiego materiału nie wykorzystywała dotąd żadna polska skocznia!

Budowa skoczni igelitowej w Warszawie na Ksawerowie. Koniec pierwszej połowy lat pięćdziesiątych XX wieku (otwarcie i pierwsze zawody na skoczni odbyły się 26 lutego 1956 r.). Fot. Zbyszko Siemaszko (źr. NAC)
Budowa skoczni igelitowej w Warszawie na Ksawerowie. – Koniec pierwszej połowy lat pięćdziesiątych XX wieku (otwarcie i pierwsze zawody na skoczni odbyły się 26 lutego 1956 r.).
fot. Zbyszko Siemaszko (źr. NAC)

Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Widok skoczni igelitowej w Warszawie. Ujęcie z trybun przy dojeździe, rok 1960. Fot Zbyszko Siemaszko (źr. NAC)
Widok skoczni igelitowej w Warszawie. – Ujęcie z trybun przy dojeździe, rok 1960.
fot. Zbyszko Siemaszko (źr. NAC)

Trudno powiedzieć dlaczego, dość, że nie zainwestowano w specjalną siatkę, która zatrzymywałaby śnieg na igelitowej powierzchni. To sprawiło, że ultra-nowoczesnej skoczni można było korzystać… tylko latem! Możemy sobie tylko wyobrazić miny pasażerów tramwajów czy autobusów, którymi w środku lata, z terenów AWF-u przez całe miasto jechali (ubrani obowiązkowo w kombinezony) skoczkowie narciarscy. Jak widać najnowsza technologia nie wystarczy, kiedy decydentom brak oleju w głowie.

Ale nie ma się co łudzić.
Nawet dziś, kiedy skoki narciarskie to nasza zimowa narodowa specjalność, nie jest to dyscyplina masowa. Co innego – łyżwiarstwo. To dużo przystępniejszy sport, dlatego trudno się dziwić, że od XIX wieku warszawiacy uprawiali go ochoczo.

Ślizgawka w warszawskiej Dolinie Szwajcarskiej. Fot NN (źr. NAC)
Ślizgawka – w warszawskiej Dolinie Szwajcarskiej. Fot NN (źr. NAC)
fot. NN (źr. NAC)

Tutaj małe zastrzeżenie. Nie wszyscy i nie zawsze szusowanie po lodzie czy kręcenie piruetów traktowali w kategoriach sportowych. Dla znacznej części użytkowników była to raczej aktywność towarzyska, która pomagała na przykład w poznaniu wybranka (częściej) czy wybranki serca. A gdzie dawniej jeżdżono na łyżwach? Najchętniej w Dolinie Szwajcarskiej, czyli terenie położonym u zbiegu alej Ujazdowskich i ul. Chopina. Tam też miał swój adres Warszawskie Towarzystwo Łyżwiarskie.

Marta Rudnicka i Alfred Theuer - Mistrzowie Warszawy z 1932 r. w trakcie zawodów. Fot Leon Jarumski (źr. NAC)
Marta Rudnicka i Alfred Theuer – Mistrzowie Warszawy z 1932 r. w trakcie zawodów.
fot. Leon Jarumski (źr. NAC)

Zagłębienie terenu, z jakim mamy tam do czynienia, to nie przypadek. Jeszcze w czasach Stanisława Augusta grunt tutaj dostali bazylianie, ale po wykopaniu fundamentów skończyły im się pieniądze i zamiast konwentu Warszawa zyskała teren rekreacyjny. Nazwa „Szwajcarska” wzięła się stąd, że XIX-wieczni inwestorzy postawili tu drewniane, bogato zdobione pawilony (z francuskiego châlets), których architektura była charakterystyczna dla tego alpejskiego kraju. Zanim, co stało się w latach 80. XIX wieku, ruszyło lodowisko, latem i zimą przychodzono tu na koncerty, bale i rauty. Właściwie aż do wojny miejsce to tętniło życiem okrągły rok. Nie można zapominać, że rozgrywano tu również mecze tenisowe (WTŁ miało tu własne korty). A w 1934 roku pod gołym niebem ścierali się ze sobą uczestnicy Mistrzostw Europy w Szermierce.

Ogólny widok Doliny Szwajcarskiej podczas zawodów sportowych. Widoczne plansze szermiercze. Fot. NN (źr. NAC)
Ogólny widok Doliny Szwajcarskiej podczas zawodów sportowych. – Widoczne plansze szermiercze.
fot. NN (źr. NAC)

A wielbiciele łyżew latem (przez jeden tylko sezon, ale lepszy rydz niż nic) mieli do dyspozycji najprawdziwszy Lodowy Pałac czyli Palais de Glace. Ale to już zupełnie inna historia.

Hanna Dzielińska

(Hanka Warszawianka)

Dziennikarka i publicystka, varsavianistka, autorka filmów dokumentalnych m.in.  „Grupa” o batalionie Krybar i reportaży historycznych (m.in. o Marcu ’68), serii reportaży nt. Mokotowa, warszawskiego getta, autorka artykułów nt. dziedzictwa historycznego i artystycznego Warszawy, serii spacerowników o żydowskiej Warszawie.  Członkini Zespołu ds. Historycznych Pracowni Artystycznych przy Prezydencie Miasta Warszawy. Laureatka III nagrody w konkursie architektoniczno-urbanistycznym „Gdzie jest Muzeum Niepodległości” oraz II nagrody w konkursie na upamiętnienie Wielkiej Synagogi. Autorka „Historycznego Kalendarza Mokotowskiego”, „Paszportu Ursynowskiego”, Warszawskiego Kalendarza Ilustrowanego, Notesu Podróżnika oraz serii spacerowników po Mokotowie i Ursynowie. Prowadzi spacery, gry miejskie oraz imprezy integracyjne oparte na historii i architekturze Warszawy. Italianistka i historyczka sztuki.
Od końca 2022 należy do Towarzystwa Miłośników Hi11storii.

Podcast Radia Kolor

3:32 min.

(kliknij logo)Radio Kolor - Logo

Zobacz też inne odcinki cyklu:

  • Lista odcinków: [LINK]
15 stycznia 2023 09:00
[fbcomments]