W ramach United Solo Europe w Teatrze Syrena przedstawienie „Bio-hazard”.
Aktorka i główna bohaterka Sarah Elizabeth Greer wpada na scenę w iście amerykańskim stylu. Przez półtorej godziny opowiada w sposób ekspresyjny, i niepozbawiony poczucia humoru, historię swojego życia. Życia, które zostało zdeterminowane oddaniem niemowlęcia do adopcji pobożnej rodzinie potomków holenderskich imigrantów w Pensylwanii. Od początku różnica w temperamencie i wyglądzie Sarah była tak wyraźna, że nie było wątpliwości co do faktu adopcji. Bohaterka początkowo decyduje się na operację plastyczną nosa (przy okazji interesująca gra słów określenia nos(e)talgia), ale w końcu zdeterminowana poszukuje swojej biologicznej, jak się okazuje greckiej, rodziny.
W procesie odnajdywania tożsamości spotyka ją wiele przygód, o których barwnie opowiada, chociaż nie wszystkie tak naprawdę są „do śmiechu”. Jej historia spodobała się nawet Robertowi De Niro.
Spektakl jest bardzo dynamiczny, urozmaicany pokazami wideo i grą świateł. Trzeba jednak mieć trochę amerykańskiego poczucia humoru i typowego dla tej społeczności luzu, aby w pełni zaakceptować to przedstawienie. Stąd może różnorakie reakcje po zakończeniu: od entuzjazmu niektórych widzów, po pośpieszne opuszczanie sceny Teatru Syrena.Bio-Hazard, Sarah Elizabeth Greer