O wielkiej miłości Konstantego i Natalii Gałczyńskich, choć potarganej przez wojnę, opowiada Agnieszka Cubała z TMH.
Felieton pod wspólną nazwą: Stolica historii. Przedstawiają członkowie Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie, które są już od ponad półtora roku emitowane w każdą sobotę, w nieco skróconej wersji, w Radiu Kolor.
Podcast Radia Kolor jest pod tekstem.
Z cyklu:
Stolica historii. Przedstawiają członkowie
Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.
Odcinek LX:
Gałczyńscy na Walentynki
Opowiada Agnieszka Cubała
Dzień dobry, dziś, z okazji zbliżających się Walentynek chciałabym przedstawić historię wspaniałego warszawskiego poety Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i jego żony Natalii.
Jest to opowiedzieć o miłości bez jutra, takiej, jaka przydarzała się ludziom podczas wojny. O miłości, która pozwala przetrwać najtrudniejsze chwile, pokonać strach, odnaleźć nadzieję i wiarę w lepsze jutro. O miłości, której wszyscy tak bardzo pragniemy, choć niejednokrotnie boimy się jej poddać, by nie zostać zranionym.
Konstanty Ildefons Gałczyński, powiedział kiedyś, że:
Nie wystarczy pokochać, trzeba jeszcze umieć tę miłość przenieść przez całe życie.
Słowa te nadają się idealnie do rozpoczęcia opowieści o jego własnych doświadczeniach.
Poeta poznał swoją przyszłą żonę, Natalię Awalow, w roku 1929, w warszawskiej kawiarni Mała Ziemiańska.
Na pierwszą randkę umówili się do Łazienek Królewskich. Stamtąd przeszli na Powiśle. Nad Wisłą dziewczyna otrzymała prezent w postaci wiersza zatytułowanego „Portret panny Noël”. Podarunkowi towarzyszyło zapewnienie, że odtąd już tylko dla niej Konstanty będzie pisał wiersze miłosne.
Bardzo szybko zdali sobie sprawę, że chcą być razem.
Dlatego już po roku pobrali się w cerkwi na warszawskiej Pradze, dnia 1 czerwca 1930 roku. Natalia zrezygnowała wtedy ze studiowania romanistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Role żony i matki wypełniły jej życie. Nie zawsze było ono pełne blasków. Pojawiły się i cienie, takie jak choćby choroba, z którą Konstanty borykał się przez wiele lat.
Ich, mimo wszystko, bardzo szczęśliwe życie przerwał atak III Rzeszy na Polskę. Konstanty wyruszając na swój punkt mobilizacyjny do plecaka zapakował „Fausta” Goethego, a żona dołożyła tam jeszcze starą ikonkę i małą książeczkę do nabożeństwa. Żegnając się przy furtce zarośniętej dzikim winem mężczyzna powiedział do swoich kobiet:
Wkrótce do was wrócę.
Ale ponownie pojawił się dopiero w roku 1946.
Oświadczył, że na temat walki, pobytu w obozie i wszystkiego, co się z tym łączy, nie chce rozmawiać.
Pewnego dnia córka, Kira, próbując namówić ojca na opowieść o tym okresie jego życia, usłyszała:
Umówmy się raz na zawsze, że nie było żadnej wojny, stalagów, obozów. To znaczy – były, ale my nie będziemy o nich mówić. Ani o tym, dlaczego w tamtym czasie napisałem tak mało wierszy. To nie był zresztą czas na poezję – powiedział jakby do siebie. – Ani co robiłem, ani kędy wędrowałem. To były złe lata i jeśli to możliwe, chcę o nich zapomnieć. Dlatego, proszę, nie pytaj. I nigdy już nie wracajmy do tamtych spraw.
Co wydarzyło się przez te lata?
We wrześniu 1939 roku poeta pełnił służbę w 15 Batalionie Korpusu Ochrony Pogranicza, na dawnych Kresach Wschodnich II RP. Należał do Brygady KOP „Polesie” pułku „Baranowicze” batalion „Ludwikowo”. Po ataku ZSRR na Polskę większość żołnierzy tej jednostki dostała się do niewoli radzieckiej. Konstanty trafił do obozu NKWD w Kozielsku. Nie podzielił tragicznego losu oficerów zamordowanych w Katyniu, ponieważ zdegradowano go do stopnia szeregowca za żarty, które robił sobie z Berezy Kartuskiej. W obozie pomagał w kuchni polowej i w szpitalu – statecznie został jego intendentem. Ze względu na bardzo dobrą znajomość języka rosyjskiego pełnił również rolę tłumacza.
W ramach wymiany radziecko-niemieckiej grupę szeregowców, do której się zaliczał, wysłano w kierunku Brześcia. 1 listopada 1939 roku znaleźli się na Dworcu Gdańskim w Warszawie. Niestety tutaj poetę i jego towarzyszy spotkało gorzkie rozczarowanie – ze stolicy wywiezieni zostali do Niemiec. Najpierw trafił do obozu przejściowego w Mühlbergu, następnie – do bauera (rolnika) w okolicach Scheeren w Saksonii, a stamtąd do Stalagu IX A Altengrabow.
Będąc w obozie pisał do żony przepiękne listy.
Znalazły się w nich m.in. słowa:
Nieraz obojgu nam jest nielekko; ale właśnie Ty i właśnie ja spotkaliśmy się po to, żeby żyć w takich czasach. Pomyśl o tym głęboko. To chyba dzisiaj rocznica naszego ślubu! Niech Ci się przyśnią najpiękniejsze irysy! Nieraz się trwożę o Wasze najprostsze potrzeby, ale wiem, że modlitwy moje zachowają Was w zdrowiu. Wiem i wierzę. Czekaj na mnie. List ten noś przy sobie. Twój Kot.
Często przesyłał Natalii wiersze, tak jak miało to miejsce w korespondencji z dnia 19 marca 1942 roku. Wówczas, zamiast tak przez nią lubianych wielkanocnych hiacyntów, ofiarował jej w prezencie kilka napisanych przez siebie „strofek”. Tak powstał jeden z najpiękniejszych polskich wierszy o miłości, nazwany później „Listem jeńca”.
(fragment)
Jedyna moja na świecie,
jakże wysławię Twe imię?
Ty jesteś mi wodą w lecie
i rękawiczką w zimie”.
Przebywając w niewoli, poeta nieustannie martwił się o losy swoich bliskich. Wiedział tylko, że Natalia z Kirą znajdują się w okupowanej, a następnie w ogarniętej walkami powstańczymi Warszawie. Kiedy w październiku 1944 roku do obozu Altengrabow przybyły transporty jeńców ze stolicy, próbował zdobyć jakąkolwiek informację o żonie i córce. Wiele godzin spędził wśród przybyłych kobiet, wypytując, czy któraś z nich nie zna ich losów. Nikt jednak nie potrafił powiedzieć czegoś konkretnego.
Oczywiście miłość Natalii i Konstantego nie była wolna od trudnych momentów, chwil zwątpienia czy zdrad. Pod koniec wojny mężczyzna niemal równocześnie wszedł w kilka relacji z innymi kobietami. Na dodatek z każdą z nich chciał się żenić.
Ale ostatecznie doszedł do wniosku, że naprawdę kocha tylko jedną – Natalię.
Dyskusję na ten temat zamknęła córka pary – Kira Gałczyńska, pisząc:
Wrócił do swojej żony, bo chciał tego. I tak naprawdę kochał tylko ją. Mówią o tym jego wiersze.
Trudno się z tym nie zgodzić, czytając na przykład „Rozmowę liryczną”.
Znalazły się w niej m.in. słowa:
Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie i na koncercie.
W bzach, w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie –
Nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
Agnieszka Cubała
Pasjonatka historii Powstania Warszawskiego, autorka 11 książek, a miedzy innymi:
- „Sten pod pachą, bimber w szklance, dziewczyna i… Warszawa. Życie codzienne powstańczej Warszawy”;
- „Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944 Sen o wolności a dramatyczne realia”;
- „Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w Powstaniu Warszawskim”;
- „Miłość’44”;
- „Piaseczno’44. Miasto i ludzie”;
- „Kobiety’44”,
- „Warszawskie dzieci’44”;
- „Sportowe dzieje Piaseczna”.
Opracowała hasła autorskie do „Wielkiej Ilustrowanej Encyklopedii Powstania Warszawskiego”, konsultowała dwa rozdziały polskiej edycji książki Normana Davisa „Powstanie’44”; współpracowała z Muzeum Powstania Warszawskiego przy realizacji prac nad ekspozycją stałą placówki.
Za popularyzację tematu dwukrotnie otrzymała prestiżową nagrodę Klio w kategorii varsaviana, a także odznakę „Zasłużony dla Warszawy”, medal „Orzeł Pęcicki” i srebrny Krzyż Zasługi.
Jest członkiem TMH od jesieni 2022 roku.
Podcast Radia Kolor
2:47 min.
Zobacz też inne odcinki cyklu:
- Lista odcinków: [LINK]