0

M jak… Mistrz i Małgorzata czyli Bułhakow na scenie Teatru Buffo

Mistrz i Małgorzata w Teatrze Buffo w Warszawie. Fot. Patryk Nieborek
Mistrz i Małgorzata – w Teatrze Buffo w Warszawie.
fot. Patryk Nieborek

W Teatrze Buffo mistrz Józefowicz vs mistrz Bułhakow w obliczu agresji Rosji na Ukrainę.

Przyznam się bez bicia, że przed pójściem na musical nie czytałem książki, a sięgnąłem jedynie po niedoskonałe opracowanie: trochę rysu historycznego, bohaterowie , wątki (a zresztą, doskonale wiecie, jak to jest). Chciałem siebie samego zaskoczyć — z prostego  powodu — dla przyjemności. Tak, był to pewien eksperyment, ale wiedziałem, z czym się mierzę.

Oczywiście medal ma dwie strony: albo wyszedłbym z teatru, nie zrozumiawszy kompletnie nic, albo w drugą stronę — z poczuciem spełnienia i wrażeniem, że maturę w zasadzie mógłbym napisać w tym momencie.

Jak więc było naprawdę?
Oto jest pytanie…

Mistrz i Małgorzata w Teatrze Buffo w Warszawie. Fot. Patryk Nieborek
Mistrz i Małgorzata – w Teatrze Buffo w Warszawie.
fot. Patryk Nieborek

Zacznijmy może od początku.
Mistrz i Małgorzata to spektakl muzyczny w reżyserii Janusza Józefowicza, grany w warszawskim Teatrze Buffo. Libretto do tego widowiska napisali Galina Polidi oraz Yury Ryashentsev, natomiast muzykę skomponował, nieoceniony w swoim fachu, Janusz Stokłosa.

Moim zdaniem warto przede wszystkim wspomnieć o kompozycji oglądanej  inscenizacji. Ze względu na konieczność szybkiej zmiany poszczególnych elementów scenografii, reżyser posłużył się dosyć klasycznym, choć dodającym pewnego wyrazu, zabiegiem, mianowicie kurtyną. Pomiędzy poszczególnymi scenami zasłaniano ją, aby aktorzy mogli przygotować cały anturaż do kolejnej; dodam, tylko że strona wizualna spektaklu była bardzo mocnym punktem. Trzeba nadmienić, że Buffo jest teatrem, który lubi dodawać różnych „smaczków” do każdego przedstawienia, a mówię tu między  innymi o efektach kaskaderskich, iluzjonistycznych, laserowych czy nawet lejącej się  wodzie.

Mistrz i Małgorzata w Teatrze Buffo w Warszawie. Fot. Patryk Nieborek
Mistrz i Małgorzata – w Teatrze Buffo w Warszawie.
fot. Patryk Nieborek

Uważam, że to nieistotne, jak wiele takich, nazwijmy to „wstawek”, znajdzie się ostatecznie w całym spektaklu, lecz kluczowe jest funkcjonalne, efektywne (i efektowne zarazem) ich wykorzystanie. Wspomniana wcześniej kurtyna była elementem, który w  jakimś znaczeniu oddzielał poszczególne fragmenty akcji, tworząc z nich swoisty, nieco  fragmentaryczny obrazek (i tutaj przykładowo ukrzyżowanie Chrystusa, pokaz czarnej  magii Wolanda w teatrze Variétés bądź wielki bal).

Niewątpliwie przeniesienie części fabuły na widownię znacznie urozmaiciło cały  musical, gdyż można było odnieść wrażenie, że jest się częścią większej całości — owego  misterium, które swoimi szponami wchodzi w dusze różnych bohaterów, a także w nasze – widzów.

Jednak w niektórych momentach powodowało to sporo chaosu (głównie przez  pojawianie się, co jakiś czas, na proscenium osób, które śpiewały rosyjskie przyśpiewki  ludowe) i zamieszania, przez co miałem trudność ze skupieniem swojej uwagi.

Mistrz i Małgorzata w Teatrze Buffo w Warszawie. Fot. Patryk Nieborek

Nie można zapomnieć o warstwie muzyczno-wokalnej oraz aktorskiej.
W rolach głównych wystąpili: Natasza Urbańska (Małgorzata), Rafał Drozd (Mistrz), jak  również Mirosław Konarowski (Woland) oraz Arkadiusz Pyć (Behemot). Należy docenić  wszystkich, którzy dołożyli swoją cegiełkę do tego widowiska.

Nie mogłem oderwać  oczu od pięknego wykonania piosenki „Emigracja”, a także od duetu Mistrza i  Małgorzaty w ostatniej scenie wieńczącej spektakl. Czyściutkie, delikatne, pełne emocji  wokalizy działały jak miód na uszy. Dla podkreślenia łączenie ruchu oraz śpiewu  wymaga niezwykłych umiejętności i włożenia ogromnego wysiłku, aby dobrze  dostosować swój organizm do określonych warunków.

Mistrz i Małgorzata w Teatrze Buffo w Warszawie. Fot. Patryk Nieborek
Mistrz i Małgorzata – w Teatrze Buffo w Warszawie.
fot. Patryk Nieborek

Ukrzyżowanie Chrystusa to moment szczególny w kwestii przekazanej wartości  emocjonalnej. Nikt nie może przejść obojętnie wobec jego cierpienia. Mimo że ta scena  jest tylko symboliczna, gdyż wcale nie dochodzi do rozlewu krwi, widz ma szansę  utożsamić się z wewnętrznymi przeżyciami oraz z bólem, który przeżywa Mesjasz.

Muszę jednoznacznie stwierdzić, że ideał nie sięgnął bruku, za to Mistrz Janusz Józefowicz spotkał Mistrza Michaiła Bułhakowa.

Mimo kilku mniejszych zastrzeżeń jestem iście zaskoczony (i będzie mnie to  prawdopodobnie zaskakiwać nadal), że można w sposób tak przystępny, ale nie tracąc  polotu oraz intencji Bułhakowa, i bądźmy szczerzy aktualności sprawy czyli  obnażenia mechanizmu działania totalitarnego państwa z rozbudowanym aparatem o  czym dowiadujemy się w obliczu wojny na Ukrainie (zaskoczę Was, ale postanowiłem zgłębić temat, z czego jestem zadowolony), przygotować taką inscenizację, która odsłoni wiele skrywanych dotąd tajemnic.

Autor jest uczniem klasy medialnej LO im. A. Fredry

Zaproszenie:

7 marca 2024 11:45
[fbcomments]