W Teatrze Buffo mistrz Józefowicz vs mistrz Bułhakow w obliczu agresji Rosji na Ukrainę.
Przyznam się bez bicia, że przed pójściem na musical nie czytałem książki, a sięgnąłem jedynie po niedoskonałe opracowanie: trochę rysu historycznego, bohaterowie , wątki (a zresztą, doskonale wiecie, jak to jest). Chciałem siebie samego zaskoczyć — z prostego powodu — dla przyjemności. Tak, był to pewien eksperyment, ale wiedziałem, z czym się mierzę.
Oczywiście medal ma dwie strony: albo wyszedłbym z teatru, nie zrozumiawszy kompletnie nic, albo w drugą stronę — z poczuciem spełnienia i wrażeniem, że maturę w zasadzie mógłbym napisać w tym momencie.
Jak więc było naprawdę?
Oto jest pytanie…
Zacznijmy może od początku.
Mistrz i Małgorzata to spektakl muzyczny w reżyserii Janusza Józefowicza, grany w warszawskim Teatrze Buffo. Libretto do tego widowiska napisali Galina Polidi oraz Yury Ryashentsev, natomiast muzykę skomponował, nieoceniony w swoim fachu, Janusz Stokłosa.
Moim zdaniem warto przede wszystkim wspomnieć o kompozycji oglądanej inscenizacji. Ze względu na konieczność szybkiej zmiany poszczególnych elementów scenografii, reżyser posłużył się dosyć klasycznym, choć dodającym pewnego wyrazu, zabiegiem, mianowicie kurtyną. Pomiędzy poszczególnymi scenami zasłaniano ją, aby aktorzy mogli przygotować cały anturaż do kolejnej; dodam, tylko że strona wizualna spektaklu była bardzo mocnym punktem. Trzeba nadmienić, że Buffo jest teatrem, który lubi dodawać różnych „smaczków” do każdego przedstawienia, a mówię tu między innymi o efektach kaskaderskich, iluzjonistycznych, laserowych czy nawet lejącej się wodzie.
Uważam, że to nieistotne, jak wiele takich, nazwijmy to „wstawek”, znajdzie się ostatecznie w całym spektaklu, lecz kluczowe jest funkcjonalne, efektywne (i efektowne zarazem) ich wykorzystanie. Wspomniana wcześniej kurtyna była elementem, który w jakimś znaczeniu oddzielał poszczególne fragmenty akcji, tworząc z nich swoisty, nieco fragmentaryczny obrazek (i tutaj przykładowo ukrzyżowanie Chrystusa, pokaz czarnej magii Wolanda w teatrze Variétés bądź wielki bal).
Niewątpliwie przeniesienie części fabuły na widownię znacznie urozmaiciło cały musical, gdyż można było odnieść wrażenie, że jest się częścią większej całości — owego misterium, które swoimi szponami wchodzi w dusze różnych bohaterów, a także w nasze – widzów.
Jednak w niektórych momentach powodowało to sporo chaosu (głównie przez pojawianie się, co jakiś czas, na proscenium osób, które śpiewały rosyjskie przyśpiewki ludowe) i zamieszania, przez co miałem trudność ze skupieniem swojej uwagi.
Nie można zapomnieć o warstwie muzyczno-wokalnej oraz aktorskiej.
W rolach głównych wystąpili: Natasza Urbańska (Małgorzata), Rafał Drozd (Mistrz), jak również Mirosław Konarowski (Woland) oraz Arkadiusz Pyć (Behemot). Należy docenić wszystkich, którzy dołożyli swoją cegiełkę do tego widowiska.
Nie mogłem oderwać oczu od pięknego wykonania piosenki „Emigracja”, a także od duetu Mistrza i Małgorzaty w ostatniej scenie wieńczącej spektakl. Czyściutkie, delikatne, pełne emocji wokalizy działały jak miód na uszy. Dla podkreślenia łączenie ruchu oraz śpiewu wymaga niezwykłych umiejętności i włożenia ogromnego wysiłku, aby dobrze dostosować swój organizm do określonych warunków.
Ukrzyżowanie Chrystusa to moment szczególny w kwestii przekazanej wartości emocjonalnej. Nikt nie może przejść obojętnie wobec jego cierpienia. Mimo że ta scena jest tylko symboliczna, gdyż wcale nie dochodzi do rozlewu krwi, widz ma szansę utożsamić się z wewnętrznymi przeżyciami oraz z bólem, który przeżywa Mesjasz.
Muszę jednoznacznie stwierdzić, że ideał nie sięgnął bruku, za to Mistrz Janusz Józefowicz spotkał Mistrza Michaiła Bułhakowa.
Mimo kilku mniejszych zastrzeżeń jestem iście zaskoczony (i będzie mnie to prawdopodobnie zaskakiwać nadal), że można w sposób tak przystępny, ale nie tracąc polotu oraz intencji Bułhakowa, i bądźmy szczerzy aktualności sprawy czyli obnażenia mechanizmu działania totalitarnego państwa z rozbudowanym aparatem o czym dowiadujemy się w obliczu wojny na Ukrainie (zaskoczę Was, ale postanowiłem zgłębić temat, z czego jestem zadowolony), przygotować taką inscenizację, która odsłoni wiele skrywanych dotąd tajemnic.