0

12. dzień Powstania Warszawskiego

Moździerz rakietowy RW 61 kal. 380 mm na podwoziu czołgu Tiger
Moździerz rakietowy RW 61 – kal. 380 mm na podwoziu czołgu Tiger
fot. źr. panzerpunkt.info

12 VIII 1944 sobota.  Wschód słońca 5:29, zachód 20:24, średnia temperatura powietrza 21 °C, słonecznie

Ciężkie walki Kedywu KG o odzyskanie magazynów na Stawkach. Magazyny przechodzą z rąk do rąk. Poranne ataki na pozycje staromiejskie zostały odparte.

O godz. 15:30 po krótkim przygotowaniu artyleryjskim Niemcy rozpoczęli ponowny atak na odcinku Leszna. Piechota wsparta trzema czołgami sforsowała barykady na Lesznie i ul. Przejazd, następnie wdarła się w Rymarską. Kontratak zorganizowany przez dowodzącego tym odcinkiem ppłk „Kubę”, odrzucił Niemców i około godz. 20:00 cały utracony w ciągu dnia teren, ponownie obsadziły polskie oddziały.

Do Warszawy przybył pierwszy działon uzbrojony w moździerz rakietowy RW 61 kal. 380 mm na podwoziu czołgu „Tiger”. Był to fabrycznie nowy egzemplarz działa „Sturmtiger”.

W rejonie pl. Starynkiewicza i Nowogrodzkiej atakuje przesunięty tu z Ochoty batalion brygady SS-RONA.

Po zażartej walce ze zgrupowaniem „Chrobry II” Niemcy zdobywają budynki Domu Turystycznego, Dyrekcji Wodociągów, Miejskiego Instytutu Higieny przy Nowogrodzkiej oraz drewniane zabudowania Starostwa Miejskiego przy skrzyżowaniu ul. Nowogrodzkiej z ul. Chałubińskiego

W rękach polskich pozostaje Dworzec Pocztowy – jedyna w tym miejscu placówka ryglująca al. Jerozolimskie.

Powstańcze oddziały mjr Stanisława Błaszczaka „Roga” odparty niemieckie ataki na Podwale i barykady na Kanonii, Świętojańskiej i Piwnej.

Królewska 16

Drużynę ochotników z plutonu wartowniczego zmieniła 12 sierpnia grupa szturmowa ze 162, plutonu 1 kompanii baonu ;,Kiliński”.

Z relacji st. strzelca „Drzewieckiego”:

„Chciałem być zawsze w akcji na pierwszej linii. Gdy powstała specjalna grupa szturmowa do obrony placówki przy Królewskiej 16, zgłosiłem się do niej jako jeden z ochotników.
Zajęliśmy ten budynek przy ostrzale z Ogrodu Saskiego. Był opuszczony, spotkaliśmy w nim tylko jednego cywila, który zrobił na nas wrażenie obłąkanego. Zapytaliśmy go, czy Niemcy przychodzą tu w odwiedziny. Odpowiedział, że tak. W tym dniu był jeszcze spokój”.

Z relacji kaprala podchorążego „Grzmota”:

„Po południu nasze sanitariuszki gotowały coś w kuchni restauracyjnej. Pamiętam, że do pokoju, w którym mieliśmy stanowisko, przyszedł starszy pan i przedstawił się jako restaurator. Poprosił mnie, żebym wziął dwóch żołnierzy z łopatami i poszedł razem z nim. Zaprowadził nas w róg podwórza i pokazał, gdzie kopać. Pod łopatami zadźwięczało szkło. Wydostaliśmy kilkanaście, a może kilkadziesiąt butelek ze starą wódką. Restaurator odkorkował jedną, mówiąc: «Trzymałem to na lepsze czasy». Dał nam po trochu, tłumacząc, że większa porcja tak starej wódki zwali nas z nóg. Za to, że nie zabraliśmy mu nic (bał się plądrowania i kradzieży), dał nam po jednej butelce na kwaterę”.

Tej nocy, z 12 na 13 sierpnia, po raz pierwszy i jedyny przedarł się przez powstańcze placówki do oblężonej PAST-y czołg, przywożąc amunicję i żywność. Pierwszą informację o czołgu otrzymał porucznik „Romański”. Przekazał ją telefonicznie do dowództwa baonu na Poczcie Głównej. Meldunek odebrał podchorąży „Leszek”, adiutant dowódcy. Zawiadomił rotmistrza „Leliwę”, który polecił podchorążemu „Sosze” wysłanie dobrze uzbrojonej drużyny na ulicę Zielną.
Czołg wyjechał z Ogrodu Saskiego, skręcił w Królewską, potem w Zielną, przejechał pod oknami domów, z których obserwowali go żołnierze z plutonu podporucznika „Kazimierskiego” i podjechał pod bramę gmachu PAST-y. Tę scenę pamięta doskonale kilkanaście osób – m.in. „Lotnik” oraz „Witold” – Witold Zalewski – który opisał ją w opowiadaniu „Noce a świt”.

W ciszy nocnej rozległo się łomotanie do zabarykadowanej bramy i początkowo ciche, a potem coraz głośniejsze nawoływanie do wpuszczenia. „Ich bin Oberleutnant (Hauptmann) Welzer (Miller)!” – nieistotne, która z dwóch wersji jest prawdziwa. Kilkanaście par uszu nasłuchiwało, czy oblężeni Niemcy przełamią barierę strachu i otworzą bramę, nie obawiając się podstępu ze strony „polskich bandytów”.

Welzer (czy Miller) krzyknął wreszcie zniecierpliwiony (według Zalewskiego – powiedział przeciągle i złośliwie):

„Auf Wiedersehen!”

Otworzyli.

Z pobliskiej piwnicy obserwował to trzyosobowy patrol kaprala podchorążego „Tumrego”, który napisał po latach:

„Korciła nas chęć zaatakowania, ale rozsądek dyktował ostrożność. Mieliśmy dwa kb i razem pięć granatów, w tym jeden obronny, jeden zaczepny i trzy sidolówki. Pancerza czołgu nie uszkodzi taka broń. Mogliśmy zabić lub ranić kilku ludzi i nic więcej. Nic byśmy nie zdziałali, a szans na wycofanie się nie mieliśmy żadnych. Niemcy zachowywali się cicho, wyłączyli silniki i rozmawiali półgłosem. Szybko wyładowali zapasy i wnieśli do gmachu”.

W pół godziny później brama zamknęła się i czołg wrócił tą samą drogą do Ogrodu Saskiego, mijając o kilkanaście metrów narożnik domu Królewska 16. Kurt Heller, jeden z niemieckich żołnierzy broniących PAST-y, prowadził codzienne notatki. Zapisał pod datą 13 sierpnia:

„Ciężki ogień czołgowy na pozycje Polaków, częste trafienia w naszą wieżę, ale bez strat. Czołg przywiózł żywność na pięć dni”.

Źródła:

  • Maciej Kledzik, „Królewska 16”, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
  • Antoni Przygoński, „Udział PPR i AL w Powstaniu Warszawskim”, Książka i Wiedza, Warszawa 1970
  • Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2003
  • Witryna Internetowa: http://www.whatfor.prv.pl

Powrót do kalendarium PW
1944

12 sierpnia 2014 00:05
[fbcomments]