0

15. dzień Powstania Warszawskiego

Ładowanie pocisków (32-35 cm) do wyrzutni rakietowych Wurfgerät 42 Nebelwerfer, nazywanych w Warszawie szafami lub krowami
Ładowanie pocisków – (32-35 cm) do wyrzutni rakietowych Wurfgerät 42 Nebelwerfer, nazywanych w Warszawie szafami lub krowami
fot. Laher (Bundesarchiv/Wiki)

15 VIII 1944 wtorek. Wschód słońca 5:34, zachód 20:18, średnia temperatura powietrza 16 °C, słonecznie

Odpowiedź na prośbę o zgodę na udostępnienie sowieckich lotnisk pomocy lotniczej dla Warszawy:

Rząd Sowiecki nie może się na to zgodzić. Wybuch walk w Warszawie, do których została wciągnięta ludność Warszawy jest wyłącznie dziełem awanturników i rząd Sowiecki nie może przyłożyć do tego ręki.

Pozycje na Krochmalnej przechodzą z rąk do rąk. W walce o Śródmieście Niemcy używają ciężkich wyrzutni rakietowych („krowy”).

W AI. Ujazdowskich 23 oddział AK zdobył budynek obsadzony przez kompanię SA.

„Biuletyn Informacyjny” rozpoczyna publikację list osób zaginionych

Niemcy sprowadzają najcięższy moździerz „Karl” (kal. 600 mm). [amunicja do „Karla” zostaje dowieziona dopiero 18 VIII po telefonicznej interwencji gen. Guderiana]. Tego dnia przybył także drugi moździerz – „Sturmtiger”.

Powstaje batalion AK „Rum”.

Na budynek przy ul. Miodowej 22 spada strącony kanadyjski samolot dokonujący w nocy zrzutów. Maszyna eksplodując zapala sąsiednie budynki u zbiegu Miodowej z Długą.

Ciężkie walki kpt. „Zdana” z baonu „Chrobry I” w obronie Banku Polskiego na Bielańskiej.

W Śródmieściu, wsparte bronią pancerną formacje niemieckie i ochotnicze wschodnie atakują na odcinku Towarowa-Grzybowska- Krochmalna. W czasie walk ze zgrupowaniem mjr. „Zagończyka” Niemcy tracą 9 czołgów, samochód pancerny, działo szturmowe i ok. 150 zabitych i rannych. Pozycje na Krochmalnej przechodzą z rąk do rąk. Ciężkie wyrzutnie rakietowe „Schwereswurfgestell” [„krowy”] ostrzeliwują pozycje w Śródmieściu.

W al. Ujazdowskich 23 oddział AK zdobył budynek Dowódcy SS i Policji na dystrykt warszawski [tzw. „bunkier Kutschery”] obsadzony przez kompanię SA.

Królewska 16

15 sierpnia ruszyły w stronę powstańczych placówek przy ulicy Królewskiej goliaty – małe pojazdy na gąsienicach, sterowane kablem i wypełnione 50 kilogramami sprasowanego dynamitu. Z bramy domu Królewska 16 wyskoczył chłopak (kilku powstańców – m.in. „Rybitwa”, „Lotnik” i „Kicia” – zapamiętało tylko jego sylwetkę), przebiegł wzdłuż muru Giełdy i dalej podczołgał się kilka metrów w trawie. Następnie – w wersji „Lotnika” – przeciął kabel czymś ostrym. „Kicia” pamięta, że unieruchomił goliata, przerywając kabel wybuchem granatu. Goliat zatrzymał się na latarni (uwiecznił go na zdjęciu fotoreporter prasy powstańczej „Kris” – Sylwester Braun). Drugi dojechał do wysokości bramy narożnej kamienicy Królewska 35 i eksplodował.

Z relacji „Szaroty” i „Białyńskiego” z plutonu wartowniczego:

„W nocy z 15 na 16 sierpnia niewielkie oddziały piechoty nieprzyjaciela podeszły pod ruiny Giełdy, usiłując zaskoczyć placówkę, ale ostrzelane przez «Jura», «Szarotę», «Białyńskiego» i «Jakuba» cofnęły się, podpalając drewniane zabudowania w ruinach Giełdy. Wybuchem granatu, rzuconego przez podchorążego «Dziawachę», ogień został ugaszony. W wyniku wymiany strzałów po stronie niemieckiej padł ranny, którego Niemcy nie mogli zabrać. Próby wypadu po rannego i broń nie powiodły się. Miejsce, gdzie padł Niemiec, znajdowało się w zasięgu ognia obu stron”.

Opis być może tego samego wydarzenia pozostawił strzelec „Janek” ze 167. plutonu 2. kompanii baonu „Kiliński”: „Dwóch moich kolegów ulokowało się na balkonie drugiego piętra, a ja ze «Stolarskim» pozostałem na dole w bramie. Czas się dłużył, gdy nagle w środku nocy zauważyłem od strony Ogrodu Saskiego przemykających żołnierzy niemieckich. Przyciszonym głosem uprzedziłem czuwających na balkonie, a sam obserwowałem Niemców. Kryjąc się podeszli pod kolumny gmachu Giełdy, który w tym czasie nie był przez nikogo zajęty. Podpuściliśmy Niemców jeszcze kilkanaście metrów i równocześnie otworzyliśmy ogień. Z góry koledzy strzelali z broni maszynowej, my dwaj z karabinów. Ogień musiał być skuteczny, gdyż Niemcy wycofali się”

Placówki przy Królewskiej 16 przychodziły bronić oddziały wsparcia, złożone z ochotników z plutonu wartowniczego, z 1. i 2, kompanii baonu „Kiliński”. Ale gospodarzami domu byli przez cały czas żołnierze z 9 kompanii. Słabo uzbrojeni, pozostawali w cieniu ochotników, którzy dysponowali piatarni, bronią maszynową, sporym zapasem amunicji i granatów. Im musiała wystarczyć po kilka czy kilkanaście wydzielonych naboi. Przychodzili z Próżnej 14 pad dowództwem porucznika „Maszyny”, podporuczników „Kazimierskiego” i Jadźki”, podchorążych „Paprzycy”, „Rybitwy” i „Woi” oraz sierżanta „Cieniowskiego”.

Jeden dzień z pobytu na placówce – może to był 16 sierpnia – opisał mi po latach „Sulima”, wówczas kapral:

„Było południe. Siedziałem wraz z dwoma młodymi chłopakami, sam miałem już wtedy 32 lata, na piętrze od strony ulicy Granicznej. Chłopcy uzbrojeni byli w karabiny, ja miałem trzy granaty.

W pokoju znaleźliśmy lusterko samochodowe. Chłopcy wystawili je na kiju, żeby zobaczyć, co się dzieje za murem od strony Ogrodu Saskiego. Zanim zbił je strzelec wyborowy, ujrzeliśmy pod murem oficyny kilkunastu Niemców. Po chwili wtargnęli do klatki schodowej. Chłopcy w euforii zaczęli do nich strzelać. Rzuciłem dwa granaty, trzeci zachowując na wszelki wypadek, żeby nie dać się wziąć żywcem. Byliśmy zupełnie sami w tym skrzydle domu. W bramie pojawili się jacyś żołnierze. Nasi. Odezwał się sierżant «Cieniowski». Złożyłem mu meldunek, że u nas krucho z amunicją i mamy tylko jeden granat. «Cieniowski» na to: «Ja panu amunicji nie poślę». Zadecydowałem, że sam po nią zejdę.

Klatka schodowa była zniszczona. Schodziło się na dół po spuszczonej drabinie. Obok zwisała lina. Pomodliłem się, na bardzo miękkich nogach zszedłem po drabinie i przebiegłem przez podwórze do bramy. Dostałem amunicję i granaty. Poprosiłem o wsparcie przynajmniej jednym żołnierzem. «Cieniowski» odpowiedział twardo: «Ja panu nikogo nie dam, chyba, że ktoś sam pójdzie». Zdecydował się pójść ze mną «Rzecki», z którym razem pracowałem przed wybuchem Powstania w banku. Wróciłem z nim tą samą drogą po drabinie.

Po jakimś czasie za ścianą od Ogrodu Saskiego usłyszeliśmy podejrzane dudnienia, szczęk żelaza. Prawdopodobnie Niemcy podtoczyli pod ślepą ścianę oficyny od Ogrodu Saskiego działko przeciwpancerne. Z bliskiej odległości zaczęli strzelać. Pociski rozbijały mur, czyniąc w nim wyłom. W chwilę później w wyłomie buchnął słup ognia od miotacza płomieni. Nie było czasu schodzić po drabinie, chwyciłem linę golą ręką i zjechałem za chłopcami w dół, zostawiwszy plecaczki na piętrze. Wpadliśmy do bramy i dopiero tam zauważyłem; że w prawej ręce mam pełno krwi od obtarcia liną. Dla sanitariuszek byłem pierwszą ofiarą w tym dniu. Utrzymaliśmy placówkę. Pożar się nie rozprzestrzenił. Chyba następnego dnia koledzy przynieśli nam nieuszkodzone plecaczki, a sierżant «Cieniowski» polecił zarzucić i zastawić żelastwem zrobiony przez Niemców wyłom”.

Źródła:

  • Maciej Kledzik, „Królewska 16”, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
  • Antoni Przygoński, „Udział PPR i AL w Powstaniu Warszawskim”, Książka i Wiedza, Warszawa 1970
  • Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2003
  • Witryna Internetowa: http://www.whatfor.prv.pl

Powrót do kalendarium PW
1944

15 sierpnia 2014 00:05
[fbcomments]