Legia spaliła Jagiellonię

Pucharowa Legia to lepsza Legia. Także w rozgrywkach krajowych.

Ćwierćfinałowy mecz w ramach rozgrywek Pucharu Polski miał wiele podtekstów. Zarówno organizacyjnie (zamieszanie z terminem), piłkarsko (kryzys Legii po meczu w Radomiu) i kibicowsko (napięte stosunki pomiędzy kibicami).

Pierwszego gola strzeliła Legia, ale po długiej weryfikacji sędziowie dopatrzyli się minimalnej pozycji spalonej. Jagiellonia odpowiedziała składną akcją i to obecny Mistrz Polski schodził na przerwę z prowadzeniem.

Legia wyrównała po strzale głową młodego obrońcy Jana Ziółkowskiego. Jaga rzuciła się do ataku. Dwukrotnie doszło do kontrowersji w polu karnym, a decyzje o braku rzutu karnego będą jeszcze długo przez drużynę z Białego stoku podważane.

Ostateczne ciosy zadała jednak Legia, a konkretnie Japończyk Ryōya Morishita. Zwycięstwo daje Legii awans do półfinału Pucharu Polski i ratowanie twarzy po słabej postawie w rozgrywkach ligowych.

Mecz miał też swój podtekst kibicowski. Kibice gości szczelnie wypełnili swój sektor. Dla najradykalniejszych fanów Legii była to okazja aby sprowokować nielubianego rywala poprzez demonstracyjne spalenie flag skradzionych kilka lat wcześniej. Towarzyszył temu prześmiewczy transparent parodiujący podlaską gwarę. Wszystko można by pominąć milczeniem, gdyby jednak nie realne zagrożenie, bo przy takim „ognisku” łatwo o nieszczęśliwy wypadek. Na szczęście czujność strażaków ochraniających mecz zapobiegła nieszczęściu.

Legia Warszawa – Jagiellonia Białystok

3:1 (0:1)

Fotoreportaż Pawła Jerzmanowskiego: