0

„Smoleńsk” – gniot czy arcydzieło?

"Smoleńsk" – reż. Antoni Krauze
fot. Materiały Prasowe

Na ten film tak wielu czekało, jak wielu krytykowało jeszcze przed premierą. Multikino zaprasza na „Smoleńsk” Antoniego Krauzego.

Film wymyka się z możliwości przedstawienia klasycznej recenzji, stąd scharakteryzujemy go z punktu widzenia dwóch skrajnych percepcji.
Taki „Prawy do Lewego” w ośmiu punktach.

1. Idea

  • Prawy:
    To bardzo ważny film bo w sposób uporządkowany pokazuje przyczyny podziału społeczeństwa polskiego wobec tematu wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Wskazanie jednoznacznych zaniedbań, ukazanie rodzin ofiar, fakt medialnych manipulacji czy wreszcie przesłanki teorii zamachu zostały ukazane z punktu widzenia ludzi, których do tej pory wyśmiewano i oczerniano. Oni potrzebowali takiego filmu, potrzebowały go także rodziny ofiar, szczególnie tych, których obwiniono, często pochopnie, o spowodowanie tragedii.
  • Lewy:
    Ten film w ogóle nie powinien powstać. Wykorzystuje bowiem konwencje kina fabularnego do ukazaniu spreparowanej i jednostronnej wersji wydarzeń. Twórcy postępują na zasadzie: wrzućmy najwięcej jak się da, bo jakby co, to zawsze można w przyszłości się usprawiedliwiać, że to nie jest dokument. W efekcie robią to co przez prawie cały film. Krytykują, manipulują i szukają sensacji. Wzorem powinno być podejście filmowców z USA, którzy przez długi okres unikali tematu zamachów z 11 września, a powstałe później filmy dotyczyły jedynie jednostkowych wyczynów („World Trade Center” – o uwięzionych pod gruzami, „Lot 93” – o bohaterstwie pasażerów porwanego samolotu) skupiając się na pozytywnych postawach osób, których dotknęły te wydarzenia. Wszystkie teorie spiskowe zaistniały jednie w niszowym kinie dokumentalnym, które nie znalazło swojego miejsca w oficjalnej dystrybucji.
Antoni Krauze
"Smoleńsk" – Antoni Krauze
fot. Materiały prasowe

2. Narracja

  • Prawy:
    Fabuła rozpoczyna się w dniu katastrofy. Początkowo ukazane są pierwsze reakcje na tragedię: zwykłych ludzi, mediów, decydentów. W tej fazie bardzo często reżyser posiłkuje się materiałami dokumentalnymi. Oś narracji stanowi śledztwo dziennikarskie, która pozwala odsłonić kulisy manipulacji i żerowania na tragedii innych, szczególnie części rodzin ofiar. Dopiero druga część filmu traktuje o samej katastrofie i jej przyczynach, z jednej strony ukazując pojawiające się wątpliwości co do oficjalnej wersji, z drugiej w formie retrospektywy odtwarzając wydarzenia z przeszłości i z samego lotu. Tak poprowadzona fabuła pozwala przede wszystkim ukazać najważniejsze dla tego filmu elementy: tragedie rodzin, manipulacje mediów, oraz motywy i przesłanki do teorii zamachu.
  • Lewy:
    Krauze chciał być jak Andrzej Wajda w „Człowieku z marmuru” opierając fabułę na śledztwie niepokornej dziennikarki. Tyle, że Ninie – dziennikarce wzorowanej na autentycznej postaci (czego nawet reżyser w wywiadach nie ukrywa), przez dwie godziny biegania w filmie udaje się co najwyżej uzyskać informację o przebudowie salonki w Tupolewie i to od – oczywiście wzorowo ukazanej – prawicowej dziennikarki w kawiarni przy herbatce. Wcześniej Nina próbuje dotrzeć do generałowej, której mąż został oskarżony o wpływanie na decyzje pilotów, ale raz jest przez nią ignorowana, raz zapraszana do domu, a finalnie ma jej zrobić świństwo kłamiąc o rzekomej awanturze jej męża z pilotami. Na całe szczęście dziennikarka wyjeżdża do USA, a Amerykanie jak powszechnie wiadomo znają całą prawdę o Smoleńsku, gdzie szanowany naukowiec zrekonstruuje prawdziwy przebieg lotu. Pomocą służy jeszcze Ninie operator (a jednocześnie partner) prowadząc ją w kuriozalnej scenie do Lasu Kabackiego w miejsce katastrofy Iła z 1987 roku. Cała narracja nieco, że irracjonalna to jeszcze tak mniej więcej w połowie filmu gubi tempo i przypomina splot niepowiązanych scen. Kompletnie dobija scenariusz wątek samobójstw. Okazuje się bowiem, że dzień przed spotkaniem z Niną, ktoś (a dokładniej demoniczny Zelnik) usuwa, z drogi jej niezależnego śledztwa, świadków pozorując samobójstwa.
Beata Fido, Maciej Półtorak
"Smoleńsk" – Beata Fido, Maciej Półtorak
fot. Materiały prasowe

3. Dialogi

  • Prawy:
    W dużej mierze dzięki autentycznym tekstom ten film przypomina atmosferę tamtych wydarzeń, emocje i wzruszenie. Dotyczy to także zdań słyszanych gdzieś na ulicy typu: „Ruskie zabiły Kaczora” – tuż po katastrofie, czy „Żona tego generała co kazał lądować” – po ujawnieniu raportu MAK. Trafnie ukazano również sposób komunikacji w stacji telewizyjnej, zapewne niejeden pracownik korporacji ma do czynienia z podobnym podejściem szefa, jak dialogi filmowe redaktorki z przełożonym. Ważnym elementem filmu są również oficjalne teksty ukazane w filmie, w wielu sytuacjach kompromitujące zarówno media, jak i osoby prowadzące badania nad wyjaśnieniem przyczyn katastrofy. Chyba najbardziej znamienna jest zbitka telewizyjnych, fałszywych, informacji zmieniających się z dnia na dzień wersji o ilości podejść do lądowania.
  • Lewy:
    Jeden z najgorszych elementów tego filmu. Tak słabych dialogów nie powstydziłaby się najmniej dopracowana brazylijska telenowela. Do tego dochodzą znane już ze zwiastuna patetyczne „ale nie odeszli”, „pani wierzy, że to był zamach?”, „prawda o Smoleńsku nas przerazi”. Na poziomie dialogowym to chyba jeden z najgorszych polskich filmów ostatnich lat i aż dziw bierze, że reżyser tak dobrego dialogowo „Czarnego Czwartku” zupełnie ten element odpuścił.
Ewa Dałkowska, Lech Łotocki
"Smoleńsk" – Ewa Dałkowska, Lech Łotocki
fot. Materiały Prasowe

4. Realizacja

  • Prawy:
    Chyba tylko głęboka niechęć do treści i wymowy „Smoleńska” może skłaniać do krytyki filmu na poziomie realizacyjnym. Mimo bowiem wielu trudności i finansowych i organizacyjnych, Krauze stworzył solidne dzieło dopracowane pod każdym względem. Akcja jest wartka, dynamiczna, film po prostu świetnie się ogląda. Pierwsza część jest także niezwykle wzruszająca, głównie dzięki znakomitemu montażowi ze scenami dokumentalnymi i podniosłej muzyce Michała Lorenca. W drugiej części śledztwo nabiera tempa, a trafnie umieszczone retrospektywy znakomicie uzupełniają bieg wydarzeń. Nawet do efektów specjalnych nie można mieć żadnych zastrzeżeń: sceny rekonstrukcji lotu nie powstydziliby się twórcy kina katastroficznego. I na sam koniec bardzo stonowanie wychodzi scena najbardziej kontrowersyjna, krytykowana już w trakcie odmowy finansowania filmu przez PISF, spotkanie w lesie katyńskim. Nie ma niepotrzebnego patosu i sztuczności – jest za to wzruszenie i patriotyzm – taki ponadczasowy, jakże potrzebny dla tożsamości narodowej.
  • Lewy:
    Aż trudno sobie wyobrazić jak źle pod względem realizacji ten film wyglądał przed rzekomymi poprawkami przedłużającymi premierę. O efektach specjalnych nawet nie ma co pisać: w erze możliwości komputerowych już początkowe lądowanie na płycie lotniska wygląda jak studencka animacja. Ale ten film jest koszmarny również w scenach, które nie wymagały zwiększonego budżetu. Wstawki dokumentalne są tak fatalnej jakości, jakby dotyczyły wydarzeń sprzed 60, a nie 6 lat.
Michał Pakulski , Maciej Pawlicki , Antoni Krauze
"Smoleńsk" – Michał Pakulski , Maciej Pawlicki , Antoni Krauze
fot. Materiały Prasowe

5. Teoria zamachu

  • Prawy:
    Najprawdopodobniej najważniejszą wartością „Smoleńska” jest przedstawienie w sposób skonkretyzowany i zwarty przesłanek, a także motywu teorii, która czy ktoś tego chce czy nie, jest wciąż funkcjonująca w polskim życiu społecznym i dla wielu Polaków stanowi bardziej racjonalne wytłumaczenie tego co się stało 10 kwietnia 2010, od oficjalnych raportów. Krauze przede wszystkim bardzo poważnie potraktował wydarzenia z 2008 roku i aktywność polskiego prezydenta w obronie Gruzji przed agresją ze strony Rosji. Kolejnym elementem było odsianie ziarna od plew w kontekście przesłanek teorii zamachu. Wyznawcy tej teorii są często ośmieszani marginalnymi teoriami, które w kontekście prac pojawiały się albo na zasadzie „burzy mózgów”, albo były od razu odrzucane. Lista przesłanek wskazujących na inny przebieg katastrofy niż oficjalny jest w filmie Krauzego uporządkowana, przemyślana i momentami przekonywująca. Nie da się oczywiście ukryć, że postawił on wszystko na jedną kartę i tak jednoznaczne ukazanie ostatnich sekund lotu było zabiegiem w kontekście wciąż prowadzonych badań – ryzykowne.
  • Lewy:
    Krauze zupełnie zamknął się na to co usłyszał z jednego źródła informacji zbliżonego do Parlamentarnego Zespołu badającego katastrofę smoleńską. Już od pierwszej sceny, gdy w tle słyszymy dwa wybuchy wiemy, że film będzie powielał teorie o wybuchach na pokładzie Tupolewa i zaplanowanej zagładzie polskiej delegacji. W efekcie film jest niczym innym jak propagandową agitką grupy ludzi usilnie głoszących taką prawdę, głuchych na jakiekolwiek inne argumenty.
Piotr Bajor, Jakub Wieczorek, Maciej Pawlicki, Lech Łotocki
"Smoleńsk" – Piotr Bajor, Jakub Wieczorek, Maciej Pawlicki, Lech Łotocki
fot. Materiały Prasowe

6. Smoleńsk a Katyń

  • Prawy:
    Scena w lesie katyńskim jest wzruszająca, ale kto wie czy bardziej wymowna nie jest ta ze studia telewizyjnego. Wchodzący redaktor nieświadomy, że dyskusja dotyczy ukrywania przez Rosjan prawdy o zbrodni katyńskiej bierze ją za rozmowę o katastrofie smoleńskiej. To znakomicie uwidacznia, że wśród części polskiego społeczeństwa nieufność do Rosjan była tak wielka, że zrozumiała była ostrożność do wyników ich śledztwa i innych działań odnośnie wyjaśniania przyczyn katastrofy.
  • Lewy:
    Krauze od początku niebezpiecznie balansuje blisko granicy filmowego kiczu, ale sceną w lesie katyńskim już ją przekracza. Zupełnie nic nie wnosząca, nieudolnie nakręcona, słusznie już na poziomie scenariusza budziła kontrowersje. Jak widać w finalnym efekcie – słusznie.
Para Prezydencka

7. Aktorstwo

  • Prawy:
    To film aktorów drugoplanowych, chociaż czy Aldonę Struzik grającą żonę generała można za taką uznać, jak znaczna część fabuły pierwszej połowy filmu jej dotyczy? Sama jej obecność na ekranie powoduje wzruszenie. Świetnie zagrały także w bardziej epizodycznych scenach Halina Łabonarska, Dominika Figurska, Ewa Dałkowska, Anna Samusionek. Czasami jeden ich gest, spojrzenie wystarcza żeby tak wiele wnieść do filmu. Ale najprawdopodobniej najważniejsza rola w tym filmie to Redbad Klynstra jako bezwzględny szef w redakcji telewizyjnej. Każde jego pojawienie się na ekranie wzbudza widza, jednoznacznie kierunkując go na to co chciał Krauze w tym filmie uświadomić: bezduszność i cynizm mediów w odniesieniu do katastrofy smoleńskiej i ludzkiej tragedii.
  • Lewy:
    Powierzenie głównej roli Beacie Fido było dla filmu Krauzego przysłowiowym gwoździem do trumny. Ta mało doświadczona filmowo aktorka nie była w żaden sposób w stanie udźwignąć tej roli. Im jej więcej na ekranie tym gorzej dla filmu. A tak od połowy jest w większości scen.
Beata Fido
"Smoleńsk" – Beata Fido
fot. Materiały prasowe

8. Zamiana ról:

  • Prawy coś negatywnego:
    Nie podoba mi się postać i rola Jerzego Zelnika. Osobiście na miejscu Antoniego Krauze zrezygnowałbym również, z tak szczegółowo ukazanych, rekonstrukcji ostatnich sekund lotu.
  • Lewy coś pozytywnego:
    Muzyka Michała Lorenca powoduje, że da się do połowy ten film oglądać. Na pochwałę zasługuje wysiłek Lecha Łotockiego w upodobnieniu się do swojego imiennika.
Lech Łotocki
"Smoleńsk" – Lech Łotocki
fot. Materiały prasowe

Ocena

  • Prawy: 7/10
  • Lewy: 3/10


Smoleńsk – zwiastun

10 września 2016 23:41
[fbcomments]