0

29. dzień Powstania Warszawskiego

Ulica Focha (teraz Moliera) u wylotu na pl. Teatralny. Z tyłu widać nowe skrzydło biurowe Ratusza
Ulica Focha (teraz Moliera) – u wylotu na pl. Teatralny. Z tyłu widać nowe skrzydło biurowe Ratusza
fot. Schremmer (Wiki)

29 VIII 1944 wtorek. Wschód słońca 5:57, zachód 19:47, średnia temperatura powietrza 21 °C, rano słonecznie, potem pochmurno.

Z raportu Ericha von dem Bacha:

Niemieckie straty poniesione w dniach 1-28 VIII w Warszawie: 3861 żołnierzy, w tym 91 oficerów

Naloty na Stare Miasto powtarzają się, co kilkanaście minut.
Artyleria burzy obsadzone przez „Brodę 53” zakłady Fiata i kościół Najświętszej Marii Panny, którego ruiny kilkakrotnie przechodzą z rąk do rąk.

Baony „Zośka” i „Czata 49” z trudem i przy wielkich stratach utrzymują teren zakładów Fiata.

Niemcy zajmują rejon między Wójtowską, Zakroczymską i Przyrynkiem mordując starców i inwalidów ze zbombardowanego schroniska miejskiego.

Na południu Starówki Niemcom udaje się poszerzyć stan posiadania: wdzierają się do części Ratusza, Pałacu Blanka i klasztoru Kanoniczek.
Odparto ich atak na Bielańskiej.

W Śródmieściu-Północ oddział kpt. „Żmudzina” skutecznie powstrzymuje silne natarcie niemieckie wyprowadzone z Ogrodu Saskiego w kierunku ul. Królewskiej.

Na dalekim Mokotowie kompanie baonu „Oaza” oraz zdziesiątkowane resztki dywizjonu AK „Jeleń” rtm. „Jeżyckiego” toczą ciężką walkę na Sadybie.

Niemcy zbombardowali oznaczony flagami Czerwonego Krzyża Szpital Elżbietanek.

Płk Antoni Chruściel „Monter” zatwierdził plan opuszczenia Starego Miasta nocą z 30 na 31 sierpnia.

Rząd Wielkiej Brytanii przyznał żołnierzom AK prawa kombatanckie, uznając ich za integralną część Polskich Sil Zbrojnych.

Raport

Na podstawie dostarczonych mi niezbitych dowodów stwierdzam, ze polscy żołnierze, którzy walcząc na ulicach Warszawy dostali się do niewoli niemieckiej, rozstrzeliwani są przez Niemców za sam udział w walce. Niemcy dobijają nawet rannych.

Pełnomocnik YMCA w Polsce do Genewy

Królewska 16

29 sierpnia kwadrans po północy jak zwykle wyruszyli w obchód stanowisk IV Rejonu AK oficerowie rontowi. Tej nocy szczególną uwagę zwrócić mieli na placówki, stanowiące podstawy wyjściowe dla planowanego za 24 godziny natarcia. Trasa porucznika „Tułacza” biegła przez Wielką, Próżną, Królewską, Grzybowską, Twardą i Sienną.

Wychodząc na plac Grzybowski, znalazł się w ogniu granatników i broni maszynowej, ostrzeliwujących kościół p.w. Wszystkich Świętych z ulicy Granicznej i Ogrodu Saskiego. Przeszedł ulicą Bagno do Próżnej, wartownikowi w bramie domu pad numerem 14 kazał zaprowadzić się do porucznika „Romańskiego”. Przesiedział u niego kilkadziesiąt minut. Wysłuchał o przemęczeniu kompanii ciągłą służbą i o licznych zachorowaniach na dyzenterię. „Romański” poprosił „Tułacza”, żeby w meldunku z obchodu napisał o konieczności wzmocnienia kompanii, co najmniej pięćdziesięcioma ludźmi oraz dostarczeniu dla chorych czerwonego wina, soku jagodowego i sucharów. „Tułacz” rzeczywiście w kilka godzin później zameldował o tym pisemnie majorowi „Zagończykowi”, dodając, że porucznik „Romański” „«melduje» o rzekomej budowie przez npla przekopu od strony Ogrodu Saskiego i prosi o saperów, żeby wyjaśnili sytuację”.

Kiedy „Tułacz” siedział u „Romańskiego”, Niemcy z Ogrodu Saskiego zaatakowali częściowo zburzone budynki po nieparzystej stronie ulicy Królewskiej od rogu Marszałkowskiej w stronę placu Małachowskiego.
Atak został odparty granatami. Wyróżnił się, jak podano w meldunku do BIP-u, podchorąży „Ostrzeń”, likwidując czterech Niemców. Oprócz brani zdobyto nieuszkodzony miotacz płomieni.

„Tułacz” wyszedł od „Romańskiego” parę minut po pierwszej, by obejrzeć barykadę zbudowaną w poprzek Królewskiej do bramy placówki pad numerem 16. Następnego dnia w tym domu miał być punkt dowodzenia, a barykada stała prowizorycznie sklecona ze szkolnych ławek i drewnianych skrzynek. „Tułacz” zanotował w raporcie o konieczności jej przebudowy, a także o kilku innych zaobserwowanych wydarzeniach: „[…] o godz. 0.40 wysoki przelot samolotów, o godz. 2.00 silny ogień artylerii na froncie północno-wschodnim, przejazd czołgów od Żelaznej Bramy w kierunku zachodnim (odgłosy te powtarzały się dwukrotnie, raz w ciągu pół godziny, raz w ciągu 20 minut)”

To samo obserwował z ulicy Grzybowskiej porucznik „Lech”, drugi z oficerów rontowych. O 5 rano major „Zagończyk” pisał w meldunku sytuacyjnym do Komendy Głównej: „

Stwierdzono broń maszynową, umieszczoną w półn.-zach. części Ogrodu, oddziały npla w tym rejonie są zaopatrywane częściowo z powietrza. Silne placówki npla przy ul. Granicznej (barykada) oraz u wylotu Rynkowej i Skórzanej na pilac Mirowski […]. J. Komp. 9. – Próżna 14, placówka 1 plus 40 – Królewska 16 oraz czujki w narożniku Graniczna-Królewska. Placówki przy ul. Bagno i przy pl. Grzybowskim […]

29 sierpnia rano lub przed południem st. strzelec „Szczodry” otrzymał polecenie udania się wraz z dwoma kolegami na ulicę Świętokrzyską do gmachu PKO po jeńców do budowy barykady. Odebrał kilku Rosjan z RONA i kilku Niemców. Wszyscy mieli ogolone głowy i ubrani byli w papierowe worki z narysowanymi z przodu i z tyłu hackenkreuzami. Nie bez trudności powstańcy doprowadzili jeńców do Próżnej 14, kilkakrotnie chroniąc ich przed samosądem ludności cywilnej. Przez cały dzień w nieustającym ogniu broni maszynowej i granatników jeńcy wzmacniali konstrukcję barykady beczkami wypełnionymi piaskiem i gruzem, betonowymi płytami i workami z piaskiem. Jeden z nich został ranny.

W porze obiadowej łączniczka „Siódemka” przyniosła ze stołówki przy Próżnej 14 zupę, zwaną „pluj”, z niewymłóconego zboża z browaru Haberbuscha. Po wielu latach doskonale pamięta tamtą chwilę: „Jeden z jeńców podzielił zupę na równe porcje. Było we mnie zawsze pełno nienawiści da Niemców, a jednak, gdy byli bezbronni, zdani na nas, zrobiło mi się ich żal i oddałam im swój posiłek”. „Siódemka” pamięta też, że w gruzach naprzeciw bramy domu przy Królewskiej 16 spał strzelec „Sęp” z cegłą podłożoną pod głowę.

Wieczorem jeńcy z tą samą eskortą wrócili do PKO przy Świętokrzyskiej, zaczepiani po drodze przez cywilów, domagających się ich rozstrzelania. „Szczodry” wcale nie był pewien, czy uda im się odstawić wszystkich żywych, zgodnie z otrzymanym rano pokwitowaniem. Przechodząc przez barykadę na Marszałkowskiej, widział grupę powstańców,~ i osób cywilnych, odgruzowujących zawaloną od eksplozji bomby lotniczej kamienicę pod numerem 123 (róg Marszałkowskiej i Siennej). W lokalu restauracji, mieszczącej się na parterze tego domu, kilka godzin wcześniej, o 16.00, rozpoczęła się odprawa dowódców plutonów wyznaczonych do uderzenia na pomoc Starówce. Prowadził ją porucznik „Ostoja”.

Odprawa przerwana została nalotem stukasów. Dowództwo niemieckie, wiedząc od szpiegów o koncentracji oddziałów powstańczych, wzmogło bombardowanie z ziemi i z, powietrza w promieniu 200-500 metrów od Ogrodu Saskiego. Dzień wcześniej, 28 sierpnia, pod gruzami zbombardowanego domu przy ulicy Marszałkowskiej 129 zginął jeden żołnierz AK, łączniczka z Komendy Głównej i nieznana kobieta (jednego powstańca odkopano). Następnego dnia straty były znacznie większe. W momencie ogłoszenia nalotu oficerowie wraz z porucznikiem „Ostoją” zeszli do schronów, ale w pokoju przylegającym do sali restauracji „Swoja” pozostali odpoczywający po akcji żołnierze z 7 kompanii „Iskra”. Pod gruzami zginęło trzynastu spośród nich – z pełnym uzbrojeniem. Nazajutrz mieli wspierać uderzenie na Ogród Saskie

1944 sierpień 29, Warszawa (Śródmieście Północne).

Artykuł z „Armii Ludowej” o udziale dzieci w walkach powstańczych:

Warszawskie orlęta

Dzieci Warszawy walczą. Wprawdzie nie z bronią w ręku, ale za to na wielu innych, nie mniej ważnych odcinkach. Mają nawet swoje specjalności. Sprytne, odważne, docierają tam, gdzie zdaje się nie ma dostępu. Są prawą ręką walczących żołnierzy.

Rozwalona barykada na jednej z głównych ulic. Jeszcze wczoraj pod jej osłoną można było przebiegać względnie bezpiecznie na drugą stronę. Dziś, po kilku celnych pociskach z „tygrysa”,, zostało tylko wspomnienie barykady. Obstrzał wzdłuż całej ulicy, osłona żadna. A meldunek trzeba przenieść natychmiast.

Od ściany narożnej kamienicy odrywa się mała, skulona postać i kilku skokami przebywa niebezpieczny odcinek. Pada seria z ckm. Na szczęście żadna kula nie trafia. Mała postać przemyka się dalej, by spełnić to, co jej polecono. Czy jej się to uda? Często tak, czasami nie. I czasem ktoś taki mały zostanie na jezdni. Tak to bywa na wojnie…

Wysunięte stanowisko. Nieprzyjaciel atakuje z krótkimi przerwami cały dzień. Żołnierze zmęczeni. Najbardziej daje się we znaki pragnienie. Żeby tak skąd trochę wody… I oto… Jak spod ziemi zjawia się dziesięcioletni smyk z całą bańką zimnej, wspaniałej lemoniady. Gdyby nie to, że na placówce trzeba siedzieć cicho, chłopca powitałby ryk radości. Otrzymuje wymarzoną nagrodę: przez kilka minut wolno mu potrzymać w ręku prawdziwy karabin – karabin większy od niego.

„Armia Ludowa” 1944 nr 27, s. 2

Źródła:

  • Maciej Kledzik, „Królewska 16”, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
  • Antoni Przygoński, „Udział PPR i AL w Powstaniu Warszawskim”, Książka i Wiedza, Warszawa 1970
  • Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2003
  • Witryna Internetowa: http://www.whatfor.prv.pl

Powrót do kalendarium PW
1944

29 sierpnia 2014 00:05
[fbcomments]