Plebiscyt na najgorszy film roku wydaje się rozstrzygnięty jeszcze przed Walentynkami.
„Heaven in Hell” wpisuje się w popularny w ostatnim okresie, bo pikantny obyczajowo, kanon kina z mocnymi elementami erotycznymi. Niestety z tytułowego nieba pozostało jedynie piekło polskich produkcji filmowych.
Bohaterką jest sędzina. Obchodzi właśnie urodziny, naznaczone problemami rodzinnymi. Bo nawet jej córka z Londynu nie raczy przyjechać. Postępująca depresja kobiety stanowi podatny grunt na kontrowersyjny romans.
Takie filmy powodują iż polskie kino staje się pośmiewiskiem. Praktycznie każdy element podlegający ocenie zasługuje na krytykę. Najgorsze są dialogi – sztuczne, nie życiowe, drętwe. Jest taki moment w filmie gdy matka wypomina córce romans z 20 lat młodszym mężczyzną – można stawiać dolary przeciwko orzechom jaka będzie riposta protagonistki.
Bohaterowie są, wszyscy bez wyjątku, antypatyczni. Można jedynie się przestawiać w trakcie oglądania która postać jest najgorsza: matka czy córka, babka czy może kolega z pracy (najgorsza w karierze rola Janusza Chabiora). Jeszcze gorzej dla scenariusza, że ociera się o tematykę poważną: utrata męża, depresja, brak kontaktu z dzieckiem, potrzeba miłości, zawodowe ambicje po rodzicach. To wręcz żenujące jak powierzchownie traktowane są takie problemy.
Niestety także sceny erotyczne są bardzo źle nakręcone. Rażą sztucznością, często zbytnią dosłownością. Nie ma w nich cienia namiętności, narastającego uczucia czy też pożądania między kochankami. Kino jedynie dla tych którym wystarczają obnażone biusty tudzież pośladki.
Jedynym oddechem w całym filmie są sceny spadochronowe, aczkolwiek absurdalne w kontekście fabuły. I może jeden jedyny aktor wychodzi z tej produkcji obronną ręką – pojawiający się raz na pół godziny Sebastian Fabijański.
Zwiastun:
-
reżyseria: Tomasz Mandes
-
scenariusz: Mojca Tirs, Tomasz Mandes
-
obsada: Magdalena Boczarska, Simone Susinna, Katarzyna Sawczuk, Sebastian Fabijański, Janusz Chabior, Katarzyna Kwiatkowska
