W cyklu ”Stolica Historii” Stefan Szczebłek z TMH opowiada o ciekawostkach Falenicy.
Kolejny felieton pod wspólną nazwą: Stolica historii. Przedstawiają członkowie Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie, które są już od dziewięciu miesięcy emitowane w każdą sobotę o 17:15, w nieco skróconej wersji, w Radiu Kolor.
Podcast Radia Kolor jest pod tekstem.
Z cyklu:
Stolica historii. Przedstawiają członkowie
Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.
Odcinek XLII:
Falenica
Opowiada Stefan Szczepłek
Falenica to zawsze było miasteczko. Trochę nawet sztetl, którego historię 20 sierpnia 1942 roku zakończyła ewakuacja getta. Żydów zebrano obok torów kolejowych, stłoczono w wagonach towarowych i wywieziono do Treblinki.
Moja 25-letnia wówczas mama podająca młodej Żydówce chleb sama została włączona do transportu. Tata dokonał nie lada wyczynu, przekonując Niemców, że mama jest Polką.
Dla nas, urodzonych już po wojnie, temat Żydów nie istniał. Nie mieliśmy nawet świadomości, że osiedle domków jednorodzinnych po wschodniej stronie torów powstawało od początku lat pięćdziesiątych na miejscu getta.
Dla mieszkańców drewnianych świdermajerów po drugiej stronie torów osiedle stanowiło wyznacznik luksusu. Sprowadzali się tam ludzie znani z różnych pól działalności.
Na ulicy Lokalnej mieszkał twórca „Krzyżaków” Aleksander Ford. Przypadek lub nie, ale zajmował domek akurat na przeciwko nieistniejącego sanatorium Medema dla biednych żydowskich dzieci, o którym przed wojną nakręcił film dokumentalny.
Na Zabawnej mieszkał profesor uniwersytetu Bronisław Wieczorkiewicz, znawca gwary warszawskiej, wraz z synem Pawłem, który stanie się znanym historykiem.
Z okien patrzyli na istniejącą wciąż restaurację Angelika, kulturalny odpowiednik Świerkowej – mordowni z głównej ulicy miasteczka, Młodej. Spłonęła jak wiele innych falenickich drewniaków.
My, chłopaki pod pierwszym wąsem, chodziliśmy w okolice Angeliki oglądać „Poli Raksy twarz”, sąsiadki profesorów z Zabawnej. A okazji było sporo, bo piękna aktorka nie jeździła po ulicach Falenicy samochodem, tylko poruszała się pieszo.
Samochodem to jeździł mieszkaniec ulicy Margerytki, słynny grafik Janusz Grabiański, twórca znaczków pocztowych i plakatów reklamowych Lotu, na których rudy spaniel wygląda z niebieskiej torby podróżnej. Grabiański miał czerwonego Forda Mustanga, jedynego takiego w stolicy. Nawet kiedy toczył się wolno ulicą, silnik grał jakby cwałowały walkirie.
Na nowym osiedlu, tak zwanym Zaporożu, mieszkali Agnieszka Osiecka i Daniel Passent.
Za sąsiada mieli Stana Borysa.
Franciszek Pieczka spędził w Falenicy pół wieku.
Niedaleko jego domu znajdowało się przedszkole na Bystrzyckiej.
Kiedy „Czterej pancerni” byli najpopularniejszym serialem, panie przedszkolanki prowadziły czasami dzieci na spacer, żeby zobaczyły Gustlika. A kiedy akurat przycinał drzewka w ogrodzie, to machał im przyjaźnie i dzieci miały co opowiadać w domu.
Ja, przez trzydzieści lat, byłem szczęśliwym mieszkańcem świdermajera, położonego niemal w lesie, choć sto metrów od pętli autobusowej linii 146 i pośpiesznego C, łączących z cywilizacją. Chociaż Falenica została przyłączona do stolicy w roku 1951, nigdy nie mówiliśmy, że jedziemy do centrum, tylko do Warszawy.
Bo Falenica stanowiła byt samoistny.
Tu się wszyscy znali.
Dzieci spotykały się w szkołach nr 124, 76, 216, starsi w liceum nr 25 przy ulicy Halnej, wszyscy razem w kościele. Gazety kupowało się w kiosku pana Skiby przy przejeździe, lody u pani Bąkowej, warzywa i owoce u pani Komorowskiej, której sklepik na rogu Młodej i Patriotów wyglądał jak ten cynamonowy u Bruno Szulca. Pan Woronowicz miał obok sklep z artykułami metalowymi i rowerami.
Pani Rozworowa wypożyczała jesienią szatkownicę do kapusty, a pani Marta w maglu przy Włókienniczej pamiętała jeszcze, kiedy niemal za ścianą jej salonu z dziurawymi obladrami pomykała ciuchcia relacji Jabłonna – Karczew.
W niedzielę śmietanka towarzyska miasteczka gromadziła się na meczach piłkarskich Hutnika, którego boisko sąsiadowało z hutą szkła. Nazajutrz, w salonie fryzjerskim pana Feliksa Dłużniaka blisko kina „Szpak” odbywała się debata miejscowych ekspertów, w której wszyscy chwalili trenera, bo był nie tylko wybitnym piłkarzem linii otwockiej, ale i synem właściciela. Zdobywcy bramek dla Hutnika strzygli się gratis. A tacy jak ja, początkujący juniorzy – z przedziałkiem po męsku.
Nie ma tego wszystkiego. Ale nie ma też takiej siły, która mogłaby odebrać wspomnienia z najpiękniejszych lat życia w Falenicy, w której nigdy nie zachodziło słońce, a powietrze pachniało sosną.
Stefan Szczepłek
Jeden z najlepszych polskich dziennikarzy sportowych, przez lata związany z redakcją „Rzeczpospolitej”.
Pierwszy zdobywca nagrody Grand Press im. Bohdana Tomaszewskiego i dwukrotny laureat nagrody im. Dariusza Fikusa.
Autor licznych książek o historii futbolu. Ostatnio opublikował dwa tomy opowieści o dawnych stadionach i widowiskach sportowych w stolicy pt: „Warszawa idzie na mecz”.
Kolekcjoner pamiątek sportowych.
Od lutego br. członek TMH.
Przewodniczący Sekcji Historyków Sportu i Turystyki TMH.
Podcast Radia Kolor
3:31 min.
Zobacz też inne odcinki cyklu:
- Lista odcinków: [LINK]