0

Dywizjon 303. Historia prawdziwa

Dywizjon 303. Historia prawdziwa
fot. Mat. prasowe

Całkiem niespodziewanie bardzo solidna oraz oczywiście nade wszystko – pożądana historycznie. Do obejrzenia w sieci kin Multikino.

Nie wolna od drobnych mankamentów, które jednak nie zakrywają ogólnego pozytywnego wrażenia. Po prostu ogląda się dobrze – to film godny zapomnianej przez kino historii polskich lotników. Prawdziwej historii.

Nie można poddać się pokusie porównywania tego filmu (potocznie określanego jako polski „Dywizjon”) do produkcji określanej jako „brytyjska”, która nieszczęśliwie pojawiła się w kinach w tym samym okresie. To zupełnie inna klasa. Polski film nie tylko jest lepszy od produkcji brytyjskiej. Jest po prostu dobry sam w sobie i zestawianie go w jednym szeregu z zepsutym produkcyjniakiem telewizyjnym dezawuuje jego niewątpliwą wartość artystyczną.

„Dywizjon 303” w bardzo prosty sposób rysuje tło historyczne wydarzeń. W trzech krótkich scenach naszkicowano podejście Niemców do natarcia na Wielką Brytanię, strategię (niezbyt chwalebną) Brytyjczyków do wykorzystania obcokrajowców oraz  nastawienie Polaków do walki w obronie sojusznika jako Aniołów Zemsty. Ten prosty zabieg (może dla niektórych zbyt prosty) nie psuje tempa, a nadaje filmowi uniwersalny charakter pozwalający na skierowanie także do widzów słabiej niż polskie społeczeństwo znających punkt wyjścia historii z września 1940 roku. Jej immanentną cechą jest długie lekceważenie przydatności polskich lotników do udziału w obronie Wielkiej Brytanii przed hitlerowskim najeźdźcą. I tej kwestii poświęcona jest długa początkowa sekwencja. Wydaje się nawet, że zbyt długa, ale tylko pozornie. To dla Polaków ważna kwestia także w kontekście tego co wydarzyło się po wojnie. I także tego, że dopiero teraz powstał o tej historii przyzwoity film.

Bardzo wcześnie, w kontekście braków budżetowych, do filmu wprowadzane są sceny batalistyczne. Nie może ich zabraknąć w filmie tego typu, ale także nie można sobie tutaj pozwolić na fuszerkę. I faktycznie zaczyna się od mocnego uderzenia. Już po kilkunastu minutach seansu zaserwowana zostaje poprawnie zrealizowana scena pierwszej akcji lotniczej – akurat fikcyjnej, w trakcie treningowego lotu. Sprawny montaż, czytelna sytuacja, podprogowa muzyka sprawiają że budzi ona emocje, nie rażąc brakami technicznymi. Problem pojawia się jednak gdy kolejne zrealizowane na podobnym poziomie zaczynają coraz bardziej powszednieć. Udanym zabiegiem jest co prawda wplatanie scen dokumentalnych, ale także ten zabieg ma ograniczone możliwości. To powoduje brak możliwości zaprezentowania historii tak plastycznie opisanych w książce Arkadego Fiedlera: nie ma tutaj chyba najsłynniejszego fragmentu o ukrywaniu myśliwca w obłokach (rozdział „Chmura”), nie ma praktycznie ani jednego pikowania, czy też katapultowania tak często ratującego życie lotnikowi. Nie byłoby to zarzutem, gdyby nie fakt, że film wprost odnosi się do inspiracji książką – tymczasem praktycznie od niej abstrahuje. Nawet w takich drobniejszych szczegółach nie wymagających efektów specjalnych, jak chociażby pominięcie wysiłku polskich mechaników, którym Fiedler poświęcił osobny rozdział („Szare korzenie bujnych kwiatów”). W ramach rekompensaty postać pisarza pojawia się na ekranie, ale w zbyt epizodycznym fragmencie. Warto nadmienić, że książka zrobiła dużo pozytywnego jeszcze w trakcie wojny ukazując się w tajnych wydaniach w okupowanej Polsce. Nawiązywanie do niej filmem, który ma jednak zupełnie inną konstrukcję, jest więc pewnym nadużyciem.

Film szuka swojego sposobu na opowiedzenie historii, i szczególnie w środkowym etapie robi to nieudolnie. O ile bardzo ciekawe są sceny retrospekcyjne (ukazujące także stosunki polsko-niemieckie przed wojną), o tyle wątek romansowo-imprezowy jest bardzo przeciętny. Oczywiście to trafne ukazanie Polaków nie tylko jako mistrzów przestworzy, ale także jako mocno imprezowych młodych ludzi, nie pozostawających obojętnych na wdzięki Brytyjek (w tym filmie to prawdziwe piękności). Jednak któraś z kolei scena w barze, oparta na zakładzie „czy żołnierz zatańczy z dziewczyną” zaczyna być nużąca. Jeszcze dopóki jest to powiązane z żartem sytuacyjnym, czy słownym nie przeszkadza, ale w pewnym momencie spowalnia tempo filmu.

W ogóle można odnieść wrażenie, że najbardziej zaszwankowała tutaj postprodukcja i dobór oraz kolejność scen. Co prawda film nie jest zbyt długi, ale wydaje się że mógłby być lepiej poukładany. Na szczęście w porę powraca temat wojenny i kluczowy dzień dla losów Bitwy, czyli 15 września 1940 roku – przywraca emocje na ekranie.

Dywizjon 303. Historia prawdziwa” ma swojego wiodącego bohatera. Jest nim jeden z polskich lotników – Jan Zubach. Wokół niego toczą się główne wątki – także romansowe i przedwojenne. Ten ryzykowny zabieg uratował, i to jest chyba największe pozytywne zaskoczenie, Maciej Zakościelny. Stworzył pełnowartościową postać, przekonującą, pozwalającą na zyskanie sympatii widza. Idealnie wpasował się w ten układ Piotr Adamczyk celowo pozostając na pozycji drugoplanowej. Interesująco jest również w tle, gdzie ciekawie wypadają zarówno kreacje komediowe – Maciej Cymorek, jak i dramatyczne – Steffen Mennekes w roli niemieckiego oficera. Temat „niemiecki” jest zresztą warty odnotowania, ponieważ zasygnalizowane są różne postawy po tej złej stronie barykady.

Siłą rzeczy jednak nacisk w takim filmie musi być położony na kwestie polsko-brytyjskie. Cały kontekst jest tutaj zarysowany wiernie, ale bez zbędnego epatowania historycznymi pretensjami. Anglicy celowo są ukazani z charakterystyczną ich flegmą, która również miała wpływ na podejście do „narwanych” Polaków. Razi co najwyżej chybiona scena wizyty Króla Jerzego, i to nie tylko dlatego że zupełnie pominięto jego kłopoty z wymową.

Dla części widzów pewnym dyskomfortem mogą być sceny patriotyczno-religijno-patetyczne. Są co prawda nieliczne (spowiedź, wieszanie krzyża), jednak kompletnie nieudane, a nade wszystko – zupełnie zbyteczne. Najgorzej wypada scena śpiewania polskiego hymnu. Niestety filmowego patetyzmu jeszcze się od Amerykanów nie nauczyliśmy.

Wszystkie te mankamentu jednak nie zmieniają pozytywnego oddźwięku filmu. W końcu polscy lotnicy też byli nie wolni od wad. A uratowali Angoli. A może i cały świat przed katastrofą. A „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” wiernie o tym opowiada.

Zwiastun:

1 września 2018 00:38
[fbcomments]