0

ZAZ wystąpiła w Warszawie

Klub
ZAZ na scenie – w Hali Koło
fot. Wojtek Dobrogojski/ Klub Muzyczny Progresja

Roman Soroczyński specjalnie zawrócił z Krakowa do Warszawy, by obejrzeć i zrelacjonować koncert ZAZ

Prosto z Japonii przyjechała do Polski na trzy koncerty. Występy w naszym kraju były częścią cyklu „Ladies Jazz Festival”, organizowanego zazwyczaj w letnich miesiącach. Tym razem – z okazji dziesięciolecia imprezy – jeden z najważniejszych koncertów jubileuszowej edycji odbył się 24 listopada 2015 roku w warszawskiej Hali Koło.

Zanim to jednak nastąpiło, Zaz, a właściwie Isabelle Geffroy, niemal prosto z lotniska przyjechała do Programu III Polskiego Radia. Oczywiście, pobyt w Studiu im. Agnieszki Osieckiej został okraszony kilkoma piosenkami. Jedna z nich, Si jamais j’oublie – która obecnie zajmuje dziewiąte miejsce na Liście Przebojów „Trójki” – została wykonana i nagrana po to, aby prezentować ją na antenie w nowej wersji. Zazunia (jak ją nazwano) stwierdziła, że w polskiej publiczności jest dużo skromności, delikatności i romantyzmu. Poinformowała również, że jedną z sukienek, w których wystąpi, ofiaruje na słynną licytację, prowadzoną rokrocznie w grudniu na antenie „Trójki” przez Kubę Strzyczkowskiego. Było wiele innych wzruszających momentów, nie dziwię się zatem, że prowadzący rozmowę Piotr Baron publicznie przyznał się, iż ma oczy „w mokrym miejscu”.

 Jednak najlepszy przekaz radiowy nie zastąpi słuchania na żywo. Dlatego podczas podróży służbowej wykorzystałem wolne popołudnie oraz wieczór i wróciłem z Krakowa do Warszawy, by uczestniczyć w koncercie. Warto było!

Przed koncertem widzowie otrzymali od fanklubu Zaz ulotki. W efekcie podczas pierwszej piosenki, Paris sera toujours Paris, widownia – za pomocą zastosowania odpowiednich kolorów ekranów w telefonach komórkowych – zamieniła się we francuską flagę. Kilka następnych piosenek też było związanych z Paryżem, między innymi Paris canaille, Dans mon Paris czy Sous le ciel de Paris. Wszak we wspomnianym wywiadzie artystka stwierdziła, że Paryż jest – obok muzyki – jej największą miłością.

Wieża Eiffla
Początek koncertu ZAZ – jeszcze za kotarą
fot. Wojtek Dobrogojski/ Klub Muzyczny Progresja

Nie po raz pierwszy przekonałem się, że polska publiczność lubi, kiedy gwiazdy estrady powiedzą kilka słów w naszym języku. Zaz powitała nas wymawianymi w uroczy sposób po polsku słowami: „Dobry wieczór! Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni”. Kiedy wciągała publiczność do śpiewu swoich piosenek (między innymi Comme Ci, Comma ça), skutecznie zachęcała do aktywności apelem „Głośniej!”. To samo czynili, wspaniale grający na różnych instrumentach, członkowie towarzyszącego jej septetu. Z kolei Zaz od czasu do czasu włączała się do grania, używając thereminu oraz… „trąbki” zrobionej z własnych ust (sic!).

Koncert był okazją do zaprezentowania nie tylko piosenek pochodzących z najnowszego, koncertowego, albumu „Sur la route”, który został wydany 30 października 2015 roku. Co chwila zmieniał się klimat imprezy. Zaz wprowadzała widownię w taneczne rytmy po to, aby za chwilę wzruszyć ją emocjonalnym wykonaniem następnej piosenki. Usłyszeliśmy zarówno utwory sentymentalne, jak i popowo-rockowe oraz elektroniczne. Zastosowano instrumenty tradycyjne i nowoczesną instrumentalizację. Wszystkie utwory były piękne. Przyznaję to obiektywnie, mimo że jestem zwolennikiem starszych instrumentów. Sądzę, że trudno zastąpić akordeon czy trąbkę i saksofon. Cóż, rzecz gustu! Dodatkową atrakcją koncertu była przezroczysta kurtyna, która co jakiś czas była zasuwana: wówczas artyści byli tłem dla pojawiających się różnorodnych ilustracji i napisów.

Zaz ujawniła swoje przygotowanie językowe przed ostatnią piosenką, związaną z jej audiobookiem – La légende du Colibri: opowiedziała po polsku treść utworu, który mówił o małym kolibrze, chcącym ugasić ogromny pożar.

Po zakończeniu występu na scenie pojawiła się przedstawicielka Fundacji Dzieci Niczyje i podziękowała Zaz za otrzymane wsparcie. Ów charytatywny gest artystki, połączony z opisanym powyżej przekazaniem sukienki oraz przepięknym koncertem, spowodował, że wybaczyłem jej fakt, iż rozpoczęła występ trzy kwadranse później, niż planowano.

Debiut
Okładka pierwszej płyty – ZAZ
fot. Roman Soroczyński

Niewiele rozumiem (a co tam, prawie nic nie rozumiem!) z języka francuskiego. Kiedy jednak słucham piosenek śpiewanych w tym języku, mam wrażenie, że jest on najpiękniej brzmiącym środkiem przekazu w piosence. Moja refleksja dotyczy zarówno starszego, jak i młodego pokolenia wokalistów z Francji. Może dlatego tak podobają mi się piosenki w wykonaniu Zaz? Jednak to chyba coś więcej.

Tym większa wdzięczność wobec organizatorów trasy – „Ladies Jazz Festival” oraz Klubu Muzycznego PROGRESJA – współorganizatora koncertu w Warszawie.

27 listopada 2015 05:06
[fbcomments]