0

Gwara warszawska żargonem z nizin?

Dawny PDT Wola, obok planowany Skwer Gwary Warszawskiej
Dawny PDT Wola – obok planowany Skwer Gwary Warszawskiej
fot. MPawlik

Polemika do wczorajszego artykułu w dodatku stołecznym Gazety Wyborczej o skwerze i gwarze warszawskiej.

Proszę Szanownych,

Wczoraj na łamach Gazety Wyborczej (patrz dodatek „Stołeczna Wydarzenia”),  ukazał się artykuł pod mocno zaskakującym tytułem:
Skwer Gwary Warszawskiej czy „żargonu z nizin”
autorstwa Jarosława Ossowskiego
. [LINK]

Sprawa dotyczy projektu nadania nazwy zaniedbanemu skwerowi na warszawskiej Woli. Miejsce nieprzypadkowe ale to temat na dłuższą prelekcję.

Wiele osób zaangażowało się w ten chlubny projekt, bardzo wiele udzieliło swego poparcia. Widać mamy honorową powinność do spełnienia. Powinność wobec Tych, którzy niegdyś żyli w Syrenim Grodzie i Jego szczególną gwarą wyśmienicie się porozumiewali.

Gwara to nie tylko zbiór konkretnych słów, to znacznie szersza sprawa. Język tego miasta był zlepkiem wielu kultur, elementy dialektu mazowieckiego, germanizmów, rusycyzmów, języka jidysz. Wiele spraw codziennych, religijnych i politycznych dzieliło mieszkańców. Spoiwem był język i zbiór cech charakterystycznych dla ówczesnych warszawiaków. Ważnym elementem, wspomnianym przez Leopolda Tyrmanda w powieści „Zły”, była intonacja. Królowa odczuć i emocji w rozmowie potocznej.

W artykule zrównano gwarę z językiem przestępców i nizin społecznych. Nas, potomków dawnych mieszkańców,  mocno to zabolało. Z pierwszym, ze względów oczywistych, zgodzić się nie mogę. Żargon przestępczy był językiem mocno hermetycznym, taką pełnił rolę i nic w tym dziwnego. Postronne osoby nie powinny zrozumieć treści rozmów, ustaleń, wydawanych poleceń. Po II wojnie światowej, na bazie ówczesnego żargonu przestępczego i więziennego,  weszła w obieg tak zwana „grypsera” . Jednak nie ma to nic wspólnego z dawną gwarą warszawską. To był nowy sposób porozumiewania się ludzi będących „w konflikcie z prawem”.

„Niziny społeczne”, to bardzo szerokie pojęcie. Stanowili je ludzie bezdomni,  bez pracy, trudniący się drobnym handlem (głównie nielegalnym), często kradzieżą, mieszkający „pod mostem” lub w „ochronkach”. Jednak do tych dołów społecznych zaliczano również ludzi mających pracę , cierpiących na   bardzo skromne warunki mieszkaniowe i żyjących często na pograniczu ubóstwa. Takich ludzi w ramy „dołów” wpisywał brak wykształcenia i perspektyw na „lesze jutro”. W Warszawie początków XX wieku, większość stanowili właśnie „ludzie z dołów” a uzupełnienie stanowiła społeczność żydowska, stanowiąca 25% ogółu mieszkańców miasta (dzielnica północna). Bogatych mieszczan, bez względu na wyznanie, katolików, protestantów czy żydów, była zdecydowana mniejszość.

Kolejna sprawa, z którą zgodzić się trudno, to odrębność językowa gwar lub dialektów, w zależności od dzielnicy miasta. Były różnice w poszczególnych słowach, sposobie akcentowania czy intonacji. Jednak nie można wpisywać tych faktów w szablon „odrębności gwary”. To wszystko miało służyć łatwości rozpoznania i przypisania terytorialnego rozmówcy. Smutna spuścizna po czasach zaborów, wielu latach życia w nieustannym zagrożeniu ze strony obcego najeźdźcy, szpicla, prowokatora.

Bazar na Kercelaku skupiał przedstawicieli wielu dzielnic miasta. Czy mieli jakikolwiek problem z porozumieniem ?
„Przypuszczam, że wątpię”

Co jeszcze można dodać o „żargonie z nizin” ?
Gwara znalazła swe godne upamiętnienie w „Kwiatach Polskich” Juliana Tuwima, jest jednym z ważniejszych czynników we wspomnianej już powieści Leopolda Tyrmanda „Zły”.  Pasjonowali się nią Prezydent Warszawy Stefan Starzyński, minister spraw zagranicznych II R.P. Józef Beck (wraz z małżonką), wypromował i opisywał ją „Homer warszawskiej ulicy i warszawskiego jęzora”, Stefan Wiechecki. Dobrze znali gwarę koledzy pisarza z Gimnazjum Górskiego, min. Kardynał Stefan Wyszyński.  Potrafili „gwarowo obsztorcować” Panowie Tadeusz Fijewski i Jarema Junosza Stępowski. Gwarę kapitalnie słychać w filmach. „Dorożkarz numer 13” ze Stanisławem Sielańskim, „Każdemu wolno kochać” z Adolfem Dymszą i Mirą Zimińską, wreszcie w kultowym serialu Jana Łomnickiego „Dom”.

Jeszcze dziś gwara wpisuje się w ludzkie życiorysy. Od lat siedemdziesiątych stanowi tematy ciekawych prac magisterskich, licencjackich na Uniwersytecie Warszawskim.

A tak przy okazji.
Na naszym „Uniwerku” działa  Zakład Historii Języka Polskiego i Dialektologii.
Sprawa wysoce chwalebna, by nie rzec „fest patriotyczna”.  Co jednak może dziwić, brak na nim wykładów o gwarach miejskich. Gwara Warszawska nie jest tematem godnym szerszej dyskusji. Już kiedyś to przerabialiśmy, w latach pięćdziesiątych usunięto ze szkolnych bibliotek książki Stefana Wiecheckiego Wiecha a temat „żargonu nizin” mozolnie wymazywano nam z głów,  uparcie wprowadzając w życie zasadę „poprawności językowej”. Trochę czasu minęło, gwary śląskie, język kaszubski i gwara poznańska wyzwoliły się z uścisku cenzury. O co chodzi w takim razie z tym nieszczęsnym „żargonem z nizin” ?

Ogrodnik już inny, a warszawskie kwiaty dalej więdną?

Na zakończenie!

W mowie potocznej używamy jeszcze sporej ilości słów gwarowych. Czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy, tak jest i nic tego faktu nie zmieni. Może warto wcześniej zapoznać się z historią i cechami tego wyjątkowego zjawiska, oraz opinią Warszawiaków.

Ferowanie wyroków bez wysłuchania stron?
„To nie klawo”

Od redakcji:

Autor jest współzałożycielem i członkiem zarządu Stowarzyszenia Gwara Warszawska, prowadzi słynny profil FB „Jestem z Woli” oraz jest laureatem Nagrody Dobrej Woli.Na co dzień współpracuje z wolskimi społecznikami i organizacjami pozarządowymi.

Zobacz też:

  • Oczekiwanie powrotu Wiecha na Wolę – LINK
  • Jak zbierano podpisy – LINK
  • Zasady pracy Komisji ds. Nazewnictwa – LINK
  • Rzecz o nazwach ulic – LINK
  • Co nowego w nazewnictwie? – LINK
  • Łapy precz od ul. Dąbrowszczaków – LINK
21 marca 2017 06:32
[fbcomments]