Roman Soroczyński spotkał nad morzem Sztukę przez duże S. Spotkał ją w Łebie. Za sprawą monodramu pani Reszke.
Od czasu do czasu mam okazję, by przekonać się, że poza głównymi ośrodkami teatralnymi pojawia się całkiem sporo ciekawych spektakli.
Nie pomyślałbym jednak, że i w nadmorskiej Łebie trafię na sztukę, która skłoni mnie do głębokiej refleksji. Jej autorka, Dorota Reszke, jest zarazem wykonawczynią monodramu Ż(sz)ycie bez miary.
Spektakl opowiada o skomplikowanych relacjach między dojrzałą kobietą a jej matką. Bohaterka sztuki, Anka Nowak, jest zawiedziona swoimi decyzjami życiowymi – zarówno osobistymi, jak i zawodowymi. Pracuje jako pomocnica matki w warsztacie krawieckim. Mimo, że nienawidzi tej pracy, pokornie wykonuje polecenia i znosi brak zaufania (zawodowego) swojej matki. W tle pojawiają się nieudane związki z mężczyznami. Anka do nikogo nie ma pretensji. Uważa, że zasłużyła na wszystko, co przynosi jej los.
Jednak pewnego dnia podejmuje decyzję, żeby odciąć przysłowiową pępowinę. Próbuje odnaleźć zagubioną przestrzeń życiową. Czy jej się uda? Żeby znaleźć odpowiedź na to pytanie, warto obejrzeć spektakl.
Ktoś mógłby powiedzieć, że jest dużo spektakli opowiadających o skomplikowanych losach kobiet. Zgoda! Spróbujmy jednak pokazać tę kwestię w takiej formie, aby nie zanudzić widzów. Ż(sz)ycie bez miary spełnia ten wymóg.
Ów sukces wynika z talentu aktorskiego i autorskiego Doroty Reszke. Warto bowiem wiedzieć, że Pani Dorota jest bardzo sprawną kobietą, podczas gdy w spektaklu gra osobę, która ma problemy ze swoją fizycznością. Do tego sukcesu przyczynił się także akompaniujący artystce Artur Gadzała. Chociaż po spektaklu premierowym miałem pretensje, że był zbyt pasywny wówczas, gdy bohaterka wieczoru poszła za kulisy, by zmienić strój. Dobrej muzyki nigdy za wiele!
Skoro spektakl opowiada między innymi o życiu zawodowym krawcowej, to nie mogło zabraknąć w nim pięknych kostiumów. Zadbała o to Aleksandra Frąckowiak.
Ż(sz)ycie bez miary – to nie tylko spektakl. To przede wszystkim zjawisko! Nie dość, że pojawia się w miejscowości, która nie ma własnego teatru i jest prezentowany w Bibliotece Miejskiej. Nie dość, że grająca w nim aktorka jest zarazem autorką sztuki. Bardzo istotna jest treść widowiska, która powinna każdego widza skłonić do refleksji. Czy zawsze pobyt w nadmorskich miejscowościach musi wiązać się z rozrywką tylko lekkiego formatu?