0

Kątem oka: jak zrobić sobie „kuku”?

Junak RS125
Junak RS125 – w stronę zachodzącego słóńca
fot. Dominik Kotowski

Krótka historia o tym jak lek stał się chorobą. Niestety, zaraziłem się. I nie zamierzam się leczyć!

GM1_5454

Jakiś czas temu, wraz z pierwszym kwietniowym powiewem wiosny poczułem, że nadszedł oto czas by zafundować sobie mały kryzys.

Kryzys Wieku Średniego czyli KWŚ. Po dłuższych i nadwyrężających kieszeń konsultacjach społecznych (o czym pisałem tu) stanęło na tym, że w grę wchodzi tylko „motor”.

Wstępnie zajrzałem do ofert i propozycji, najszybciej przychodzących do głowy marek japońskich. Przejrzałem modele i zajrzałem do salonów. Już miałem  jechać w siną dal… widziałem to oczyma wyobraźni…droga, wiatr we włosach itp.

…No i wtedy zaczął padać śnieg. Nie da się ukryć, mocno schładzając moje zapędy i tłumiąc objawy KWŚ. 

Nie pamiętam dokładnie przyczyn (najprawdopodobniej zwyczajnie zapomniałem), niemniej do początków sierpnia śladów kryzysu nie przejawiałem.

GM1_8649I nagle jak mnie tąpnęło… pewnie przez te afrykańskie upały. Temperatura powietrza przyspieszyła bicie serca i dotlenił się mózg.. a może wręcz przeciwnie? Dość, że gwałtownie zamarzyła mi się podróż na ryczącym dwuśladzie w stronę zachodzącego słońca.

Półmetek lata i wakacji więc bez większych nadziei zacząłem ponownie rozglądać się za jakimś modelem testowym odpowiadającym kryteriom wyznaczonym przez Żonę Moją ( tzn. tanio i bezpiecznie – co w jej interpretacji tego słowa znaczy „wolno” ) Zgodnie z przewidywaniami, jako że nie jesteśmy serwisem motoryzacyjnym, zostałem mniej lub bardziej grzecznie spławiany. I zdarzył się cud. IMG_1410Spacerując sobie powiślańskimi ulicami napatoczyłem się na motocykl o bardzo swojskiej nazwie – JUNAK. Tknęło mnie. Pognałem zatem do domu i nie namyślając się za dużo napisałem do ALMOT-u, właściciela marki. Ku memu zaskoczeniu nie wysłali mnie na przysłowiowe drzewo tylko skierowali do swojego przedstawiciela od kontaktów z mediami.

Zadzwoniłem. Wyjaśniłem o co mi chodzi, no i spadłem z krzesła gdy po chwili milczenia usłyszałem : „Proszę wpaść jutro około południa po odbiór motocykla. Może być nasze nowe dziecko RS125?”

Skąd miałem wiedzieć czy „może być” skoro wcześniej nic o nim nawet nie słyszałem? Niemniej ochoczo zakrzyknąłem „Oczywiście, cudowny pomysł. Około południa? OK. „

Romans z PaniąKarową
Romans z Panią Karową – czyli tzw MUST BE każdego „porządnego” testu moto:)
fot. Dominik Kotowski

I wydawało się, że wszystko się ładnie pięknie układa. Zaraz! Chwila! Przecież motocykl to nie rower, potrzebny KASK! I ubranie jakieś! No a ja nie mam co na siebie włożyć! Wrzasnąłem. Tym samym sprawiając Żonie Mojej dziwną i podejrzaną radość.

Spanikowany uruchomiłem redakcję i kolegów. Początkowy entuzjazm przyjaciół szybko gasł na wieść o tym, że tym razem „konsultacji społecznych” nie będzie*. Spławili więc mnie ozięble przekierowując na allegro – „ Gdzieś tam sobie ogłoszeń poszukaj”. Przyjaciół poznaje się w biedzie. Kolejny raz okazało się jak gorzka prawda tkwi w mądrościach ludowych.

Niemniej nie poddałem się. Szybko znalazłem mnóstwo ogłoszeń. NOWY KASK NA MOTOR, SKUTER, ROWER DLA DZIECKA za 18 zł.. ŻE CO?! Coś mi brzydko zapachniało wciskanym kitem. Niska, wręcz absurdalna cena ma jedną zasadniczą przyczynę. TO NIE SĄ KASKI! to zabawki bez jakichkolwiek atestów, nie nadają się nawet by dziecko na trojkołowym rowerku ich używało ( nie wytrzymują uderzenia głową w trzepak. Skąd to wiem? Ciekawskim będąc kupiłem. Guz wielkości sporego jajka w pięknych odcieniach fioletu nosiłem potem przez tydzień. „Kask” rozpadł się. Nie chcę sobie wyobrażać co się dzieje z głową chronioną czymś takim w razie zwykłej wywrotki, brrr. Sprzedawcom tego złomu należą się batogi. Swoją szosą widywałem gości w takich „cudach” na głowie mknących maszynami za kilkadziesiąt tysięcy zł. Oszczędność to, czy zwykła głupota?

 

Dynia
Dynia – już widać skąd „nazwa” kasku.
fot. Żona Moja

Tak czy inaczej kupiłem swój pierwszy kask. Droższy nieco, z atestami, spełniający wszelkie europejskie normy. Ochrzczony potem przez znajomych Dynią ( nie bez przyczyny, mam komplet propozycji by przez najbliższe lata urozmaicać nim imprezy halołynowe, świeczkę wystarczy bowiem weń wetknąć i dynia wielokrotnego użytku jak malowanie) pomyślnie przeszedł „próbę trzepakową”. Kilkakrotnie zresztą, jako że przypinając RS-a do trzepaka zdarzało mi się mimowolnie takie testy przeprowadzić.

O reszcie „stroju” nie myślałem wówczas, temperatury o jakich Dantemu się nie śniło gdy swoje piekło opisywał, wybiły mi z głowy pomysły zakupowe. (Red. naczelny pokazujący mi wymownie pliki rachunków też miał w tym „wybijaniu” niejaki udział-plotka redakcyjna głosi, że nosi taki zwitek gdzieś schowany w kieszeni zawsze, podobno w tej samej co węża)

Tak czy siak następnego dnia zerwałem się skoro świt tj. za piętnaście dwunasta i pognałem na spotkanie…

CDN.

GM1_7543Mały konkurs.

Trudny, że aż zgroza.

Cóż to za rumaka niżej podpisany dosiadł? Odpowiedzi na adres redakcji albo w komentarzach. Ale żeby nie było za łatwo.. okraszone własnymi ( lub cudzymi) historyjkami lub fotkami motocyklowymi. Najciekawsze, najzabawniejsze zostaną nagrodzone!

Mamy kilka gadżetów związanych z Junakiem do rozdania.

GM1_0292

*(Redakcja: Popieramy całkowicie hasło: Piłeś? Nie siadaj za kierownicę!)

Wsparcie techniczne Nikon D610

 

 

 

10 września 2015 00:09
[fbcomments]