0

„Felicita” i nie tylko

Al Bano i Romina Power na scenie
Al Bano i Romina Power – na scenie
fot. Małgorzata Bonder

Sprzedaż biletów na koncerty włoskiego duetu rozpoczęła się z rocznym wyprzedzeniem. O efektach pisze Roman Soroczyński.

Drugi weekend grudnia 2018 roku upłynął w Polsce pod znakiem włoskiej piosenki. Wśród artystów, którzy przyjechali do naszego kraju, znalazł się słynny duet AL BANO i ROMINA POWER, występujący, wraz z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej, w Warszawie (7 grudnia) i w Gdańsku (9 grudnia).

Organizator koncertów włoskiego duetu – firma High Note Events, działająca pod marką MAKROCONCERT – rozpoczął sprzedaż biletów z rocznym wyprzedzeniem. Sława, jaka towarzyszy duetowi, oraz fakt, że artyści powrócili na scenę po ponad piętnastoletniej nieobecności, spowodowały, że bilety szybko zostały wyprzedane. Mało tego: chyba nawet szpilki nie udałoby się wcisnąć na warszawski Torwar podczas koncertu!

Chyba tradycją występów włoskich artystów jest prezentowanie piosenki Nel blu dipinto di blu, znanej bardziej jako Volare. Wprawdzie od skomponowania tego utworu przez Domenico Modugno minęło sześćdziesiąt lat, ale nadal stanowi świetną oprawę występów. Nie inaczej było na Torwarze.

Jak za dawnych lat
Al Bano i Romina Power – Jak za dawnych lat
fot. Małgorzata Bonder

To był początek iście hitchcockowskiego „trzęsienia ziemi”: artyści przywitali się z widzami – a jakże! – po polsku i od razu zabrzmiała Ci sara, z którą wygrali festiwal w San Remo. Wielki pisk na widowni wywołała Libertà! Powstała wprawdzie w 1987 roku, ale na ekranie pojawiały się filmiki z lat sześćdziesiątych. Nic dziwnego zatem, że obok jednego z rzędów na płycie stanęła dziewczyna z rozpostartą flagą Czech. Sądzę, że wizualizacje, na które składały się stare teledyski, filmy pokazujące różne krajobrazy czy stare zdjęcia, były pięknym dopełnieniem treści koncertu.

Bo koncert AL BANO i ROMINA POWER – to nie tylko piosenki. Albano Carrisi, występujący pod pseudonimem AL BANO, przytoczył kilka anegdot związanych ze swoimi występami. Oczywiście, przeplatał je piosenkami. Zabrzmiała zatem – po krótkim wspomnieniu sporów z Michaelem Jacksonem – I Cigni di Balaka. Chwilę później przypomniał swój pierwszy kontrakt zawodowy, zawarty w 1962 roku ze słynnym Adriano Celentano, i zaśpiewał słynne Azzurro, wykonywane niegdyś przez jego mentora. Nie mogło zabraknąć również neapolitańskiej Funiculì Funiculà.

ROMINA POWER docierała do polskiej publiczności nie tylko za pomocą pojedynczych słów. Po A Message pokazała wspólne zdjęcie pary z Janem Pawłem II. Kiedy  recytowała wiersz, zadbała o to, aby jego polskie tłumaczenie pojawiło się na ekranach. Wprowadzała elementy rodzinne, zapraszając do wspólnego śpiewania swoją siostrę, Taryn. W tym czasie na ekranie pojawił się ojciec obu pań, Tyrone.

Romina i Taryn Power - razem
Romina i Taryn Power – razem
fot. Małgorzata Bonder

Występ słynnego duetu stał się okazją do zaprezentowania szerokiego repertuaru, z Ave Maria i utworami sięgającymi do Czajkowskiego i Verdiego włącznie. Ale był też okazją do pokazania umiejętności głosowych – choćby chórku podczas Hallejujah Leonarda Cohena.

Wśród wielu utworów usłyszeliśmy również Sharzan, Ti amo, Nostalgia Canaglia, Tu, soltanto tu i We’ll Live It All Again. Kiedy zaśpiewali Sempre Sempre, pojawiły się sztuczne ognie. Nie było bisu, ale zaśpiewana i zagrana na zakończenie Felìcità, spełniała chyba wszystkie jego wymogi. Każdy z instrumentalistów dał próbkę swoich możliwości. Kierujący znakomitą Orkiestrą Symfoniczną, a zarazem grający na instrumentach klawiszowych, muzyk przeszedł od Felìcità do … polskiego hymnu. Publiczność nie musiała wstawać, bo i tak już od dłuższego czasu wszyscy stali i poruszali się w rytm utworów. Na czas fortepianowego hymnu wstała orkiestra, a za chwilę AL BANO ukląkł przed nią, by podziękować.

Widziałem wzruszenie u bardzo wielu ludzi – nawet u ochroniarzy, którzy pomagali przedstawicielom mediów dostać się jak najbliżej sceny.

Jestem przekonany, że każda osoba, której udało się otrzymać wejściówki na koncert, miała powody do wielkiego zadowolenia. Chociaż…. słyszałem, jak pewna pani mówiła do swojego partnera, że w pewnym momencie nudziła się. Sądzę, że „trudność” sprawiły jej utwory sięgające do dawniejszej muzyki. Cóż, nie wszystkie koncerty muszą być na poziomie współczesnej polskiej odmiany muzyki disco.

Mam nadzieję, że AL BANO i ROMINA POWER jeszcze długo będą ekscytować słuchaczy, a ci będą im sprawiać przyjęcie, jakiego mógłby pozazdrościć niejeden ze współczesnych artystów.

16 grudnia 2018 20:51
[fbcomments]