0

Nieznane Warszawskie Parki – zamknięte i zaniedbane…

Las Natoliński w 2017 roku, rezerwat przyrody. Teren rezerwatu jest ogrodzony i niedostępny dla zwiedzających.
Las Natoliński w 2017 roku, rezerwat przyrody – Teren rezerwatu jest ogrodzony i niedostępny dla zwiedzających.
fot. Adrian Grycuk (Wikimedia)

Co zwykłemu mieszkańcowi Pragi, Żoliborza, Ochoty, a nawet Mokotowa mówią nazwy Gucin Gaj, Wyczółki czy Park SGGW?

Zapewne niewiele. Być może nieco więcej na ten temat powiedzą ci, którzy odwiedzają południowe rubieże stolicy, lecz z pewnością wiedza ta nie będzie powszechna. Chodzi o usytuowane na Ursynowie i Starym Mokotowie parki, które – z uwagi na to, że pozostają zamknięte – nie utrwaliły się w powszechnej świadomości, a do tego stają się coraz bardziej zaniedbane.

Gucin Gaj

Chyba tylko przypadek zrządza, że ktokolwiek ma okazję znaleźć się na terenie Gucin Gaju. Ten mało dostępny obszar parkowy znajduje się na Ursynowie, nieopodal granicy z Wilanowem. Kilkaset lat temu, wraz z Natolinem czy Morysinem, należał on do tzw. Klucza Dóbr Wilanowskich. Pozostały po tym ślady: pochodzące z końca XVIII wieku katakumby czy ruiny pawilonu, w którym – według relacji historycznych – mieli zbierać się wolnomularze. Dziś mało komu przychodzi do głowy, aby zapuścić się w te, położone na tyłach kościoła św. Katarzyny, rejony. Większość mieszkańców Ursynowa czy Wilanowa zapewne rozłoży ręce, gdy spotka się z pytaniem o Gucin Gaj.

Wyczółki

Tak samo może być z Zespołem Parkowym Wyczółki. To rozległy teren w okolicach ulicy Poleczki, ze stawami i wymagającym odrestaurowania 200-letni szlacheckim dworem.

Barbara Mąkosa Stępkowska, rzecznik prasowy dzielnicy Ursynów, na łamach Portalu Samorządowego:

W interesie mieszkańców byłoby oczywiście udostępnienie Zespołu Parkowego Wyczółki (właściwie Zespół Willowy Wyczółki i Zespół Dworski Wyczółki) mieszkańcom. Poszerzyłoby to bowiem ofertę rekreacyjną dzielnicy o bardzo ciekawy, historyczny obiekt. Rozkłada jednak ręce, bo np. o losie Zespołu Parkowego Wyczółki decyduje jego właściciel, a jest nim osoba prywatna, a także wojewódzki konserwator zabytków. Jak na razie na nic zdały się apele grupy działaczy społecznych chcących udostępnienia tego terenu. Główny powód – brak kontaktu z właścicielem.

Park SGGW

Powodów do zadowolenia nie mają zapewne także ci, którzy chcieliby pospacerować po Parku SGGW. Obszar ten nadający się do pełnienia funkcji zielonych płuc Starego Mokotowa od lat pozostaje zamknięty i – mimo szumnych zapowiedzi jego właściciela czyli Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego sprzed kilkunastu lat – coraz bardziej zaniedbany.

Dr inż. Krzysztof Szwejk, rzecznik prasowy SGGW:

Jeśli chodzi o park przy ulicy Bruna, jest on własnością SGGW, nie jest udostępniony do zwiedzania.

Dopytywany przez Portal Samorządowy, czy park będzie mógł zostać w przyszłości udostępniony mieszkańcom, odpowiada krótko:

Nie, nie mamy takich planów.

Pożytek z tego terenu mieliby przede wszystkim mieszkańcy ulic Bruna i Batorego, a pewnie także – studenci usytuowanej po drugiej stronie Alei Niepodległości Szkoły Głównej Handlowej. Przy Parku znajdują się wybudowane w latach sześćdziesiątych bloki mieszkalne. Nieco dalej, idąc w stronę zachodnią – ekskluzywny apartamentowiec.

Zarząd Zieleni

Mariusz Burkacki z biura prasowego Zarządu Zieleni w Warszawie:

Naszym zdaniem oczywiście każda przestrzeń związana z zielenią powinna być dostępna dla jak najszerszego grona odbiorców, i mówiąc to mamy na myśli nie tylko kwestie otwarcia, ale mówiąc dosłownie – dostępności, czyli możliwości korzystania przez różnego rodzaju grupy z infrastruktury zieleni, która znajduje się wokół nas. Niestety na teren, który nie jest własnością miasta, nie znajduje się w naszym zarządzie, nie mamy większego wpływu. Możemy tylko apelować.
Bardzo chcielibyśmy, żeby wszystkie obecnie zamknięte tereny zieleni można było otworzyć dla szerszego grona. Są to m.in. Bażantarnia, Natolin czy tereny wojskowe powiązane z Polem Mokotowskim.

Parki

Niemożność skorzystania z parków budzi wśród varsavianistów różne skojarzenia.

Kamil Ciepieńko, badacz dziejów Warszawy, publicysta i radny dzielnicy Praga-Północ:

Park Praski np. przez blisko sześć lat był zamknięty dla mieszkańców, a zakaz był rygorystycznie przestrzegany. Warto jednak zauważyć, że zakaz obowiązywał w latach 1865-1871, czyli w okresie, gdy park powstawał. Zieleniec na prawym brzegu Wisły jest najstarszym publicznym parkiem w Warszawie, nikt tam nigdy jednak nie planował budowy jakichkolwiek ogrodzeń.

Niestety zarówno wokół Zespołu Parkowego Wyczółki czy Parku SGGW jest płot, który uniemożliwia wejście na ich teren. Sytuacja mogła by się zmienić, ale zależy to od lokalnych włodarzy.

Piotr Pietia Wierzbicki, przewodnik po Warszawie, autor bloga Warszawa na Wyrywki:

Każdy teren zieleni w wielkim mieście powinien być otoczony szczególna opieką władz miejskich nie tylko ze względu na wartości rekreacyjne. Warszawa ma obecnie pod swoim zarządem 79 parków, z których niektóre wywodzą się jeszcze z dawnych przypałacowych ogrodów (np. Ogród Saski lub Krasińskich). Inne z kolei, zakładane planowo już jako parki miejskie, przez dziesiątki lat nabrały sporej wartości historycznej. Takim na przykład jest Park Ujazdowski, istniejący od lat 90-tych XIX w.

Na razie jednak wszystko rozbija się o kwestię własności terenów zieleni.

Patryk D. Zaremba, prezes Forum Rozwoju Warszawy, mówi Portalowi Samorządowemu:

Aktywiści mają pomysły na społeczne wykorzystanie terenów zieleni, ale ich właściciele często nie dostrzegają korzyści z udostępnienia niedostępnych parków okolicznym mieszkańcom.

Wskazuje też na dodatkową przeszkodę, jaką jest faktyczny brak zainteresowania okolicznych mieszkańców.

Patryk D. Zaremba:

Bardzo często wolą skrywać swoje życie za barierami ogrodzeń pod czujnym okiem kamer, nie interesując się dalszym otoczeniem poza chronionym podwórkiem, a komercyjni właściciele terenów zieleni nie chcą wręcz słyszeć o ich potencjale i atrakcyjności.

Zwraca uwagę, że niedostępne parki, które często marnieją, a powinny służyć lokalnym społecznościom, tak naprawdę interesują je tylko jako swego rodzaju ozdoba otoczenia. Z angażowaniem się w ich rewitalizację czy ich udostępnienie jest już jednak znacznie gorzej.

Patryk D. Zaremba podsumowuje:

Dopiero wtedy, kiedy pojawia się perspektywa zmiany, pojawia się również dążenie do utrzymania status-quo.

odnosząc się do popularnego podejścia, jakim jest faktyczna niechęć do włączania się na co dzień w jakiekolwiek formy aktywności lokalnej, chyba że w krajobrazie dojść może do zmiany.

16 lutego 2019 16:33
[fbcomments]